Kazanie przygotowane na dzień 03.11.2013
?Zacheuszu, zejdź prędko, albowiem muszę się dziś zatrzymać w twoim domu.?
Jeszcze chwilę temu, świat zwierzchnika celników i świat Rabbiego z Nazaretu były odrębnymi, dwoma różnymi światami. Zacheusz bowiem, to człowiek, który się wysługiwał rzymskim okupantom, ten, który dorobił się bogactw i zaszczytów nieuczciwością i znajomościami, ten, którym pogardzano, który mimo znaczenia w hierarchii społecznej, budził nieufność, czasem wręcz odrazę. Świat Zacheusza, to świat podobnych jemu, świat w którym nie było miejsca na rozterki moralne, współczucie, czy litość.
Świat Jezusa Chrystusa, to jak mogłoby się zdawać, jego przeciwieństwo. Świat Mistrza z Nazaretu, to przecież Ewangelia. To kazanie na górze, które pokazuje, jak zło zwyciężać miłością. Świat Chrystusa Pana, to świat bezkompromisowego głoszenia Prawdy i Dobra, ze świadomością, że są to wartości, które ludzie odrzucą, a jakby tego wciąż było jeszcze za mało ? Jego nazwą diabłem i oskarżą o to, że wypędza demony mocą Belzebuba. Świat Rabbiego, który przemawia z mocą, to świat, w którym nie ma kompromisów moralnych, półprawd, w którym sukces zanim nadejdzie, będzie miał smak krzyża poprzedzonego zdradą, fałszywym świadectwem, wyssanymi z palca oskarżeniami i nieludzkim cierpieniem. O dziwo, to także świat napiętnowany przez Uczonych w Piśmie i faryzeuszy ? ludzi chcących uchodzić w oczach społeczeństwa za wzór cnót wszelkich i pobożnych praktyk, podczas, gdy życie ich było pełne fałszu, niegodziwości i wszelkiej przewrotności.
Czyż mógł się ktoś spodziewać, że te dwa różne światy spotkają się inaczej, niż w ostrym starciu, walce? Kiedy wyznawane wartości oraz życiowe cele bywają tak różne, jak Zacheusza i Mistrza z Nazaretu, nie może być innego spotkania, jak tylko takie, gdzie oba te światy stają do konfrontacji, broniąc zawzięcie swego punktu widzenia, i w konsekwencji jeden z nich musi lec w gruzach, gdyż niepodobna, by coś było zarazem prawdziwe i fałszywe, dobre i złe, piękne i ohydne.
Zacheusz i Jezus zwany Nazarejczykiem spotykają się, a raczej ich wzrok spotyka się dosłownie na chwilę, a odwieczna Miłość będąca Miłosierdziem sprawia, że zwykła ciekawość staje się okazją do usłyszenia tego zaproszenia: ?Zacheuszu, zejdź prędko, albowiem muszę się dziś zatrzymać w twoim domu?.
Co wówczas poczuł, o czym musiał myśleć, świadom, że dom jego nie jest domem z kazań pobożnego Rabbiego, a przyjaciele, z którymi tak często ucztuje, wolą inne persony z ówczesnego świata i nie zwykli przy winie dzielić się wrażeniami z nauk wędrownych kaznodziei.
Jednak coś go skłania ku temu, by spieszyć do domu, by spróbować choć przez jedną chwilę odłożyć pancerz fałszu, którym sam się otoczył i spojrzeć innymi oczami na świat co go otacza. Tak, teraz to już pewne, że stary Zacheusz i jego świat pełen nadziei pokładanej w rzymianach, zaszczytach i pieniądzach, legł doszczętnie w gruzach. Bez bitwy i dyskusji, bez ostrego sporu, i nawet o dziwo, bez żalu Zacheusz wyznaje: ?Panie, oto połowę mego majątku daję ubogim, a jeśli kogo w czym skrzywdziłem, zwracam poczwórnie.?
Ów Świat Zacheusza, który dopiero co legł w gruzach, staje się teraz miejscem, w którym powstanie zupełnie inne życie. ?Dziś <bowiem> zbawienie stało się udziałem tego domu, gdyż i on jest synem Abrahama. Albowiem Syn Człowieczy przyszedł szukać i zbawić to, co zginęło?, słyszy oszołomiony Zacheusz, który jeszcze chwilę temu, zupełnie nie przeczuwał, że w swoim własnym domu, twierdza jego życia zostanie pokonana, i co ważniejsze, że tylko chwilę po tym, gdy przestanie istnieć, wszystko, co dlań ważne było do tej pory, znajdzie się całym sobą w świecie Jezusa Chrystusa, w świecie dotąd mu obcym i zupełnie nieznanym.
Jakież więc znaczenie mogą mieć zaszczyty, funkcje i stanowiska, dobra materialne, gdy spotkanie z Jezusem stało się dla niego początkiem nowego życia, a raczej stało się momentem, w którym odkrył swój sens życia, uznając za śmieci, wszystko co posiadał, a za najwyższą wartość bliskość Zbawiciela.
Drogi bracie i siostro, który słuchasz dzisiaj tych słów Ewangelii, który siedzisz i myślisz w czasie tego kazania, co to wszystko ma wspólnego z moim marnym życiem, w którym ani bogactwa, ani ziemskich zaszczytów, a chwilowe znaczenie, jakie w życiu mamy, za moment będzie tylko wspomnieniem lub napisem, jaki bliscy zlecą do wykonania na nagrobnej płycie?
Otóż ta Ewangelia, to wymowna scena, gdy celnik Zacheusz zmienia swoje życie spotkawszy Jezusa, podczas gdy Uczeni w Piśmie i faryzeusze szemrali zgorszeni, nie zwracając uwagi na to, że są świadkami cudu nawrócenia, większego niźli uzdrowienie chorego, jest nadzieją i przestrogą dla naszego życia.
Nadzieją, że nawet, jeśli dziś nasz świat jest tak różny od świata Jezusa, jak był ongiś świat Zacheusza, to wystarczy szczere zaproszenie Pana, aby wszedł do serc naszych, by wszedł do naszego domu, a On w jednej chwili gotów jest przemienić całe nasze życie i poprowadzić nas na spotkanie prawdziwej Miłości.
Jest natomiast przestrogą, bo może się okazać, że będąc tu w kościele, słuchając Bożego Słowa, można potępić nawet samego Jezusa, gorszyć się Jego Ewangelią, odrzucić jego naukę. Można w Jego miejsce postawić siebie samego, swoje własne ego, swe życiowe półprawdy…
Jezus nie przychodzi by z nami negocjować, nie zjawia się w naszym życiu bez żadnego powodu. Boska Opatrzność sprawia, że każdej chwili życia Bóg o nas walczy, jak każdy dobry ojciec próbowałby ocalić, swe własne, kochane dziecko wiszące nad przepaścią, mogące w każdej chwili pogrążyć się w otchłani, gdzie śmierć, pustka i nicość, gdzie wszystkie światła gasną. Tak też Bóg dopóki ?życie w nasz mieszka? próbuje nas ustrzec przed upadkiem w nicość ? krainę zapomnienia, gdzie nawet pobożne ?wieczny odpoczynek? już nic nie pomoże i nie odwróci losów, tego, który przegapił scenę, w której sam Zbawiciel, jak do Zacheusza mówił także do niego: ?zejdź szybko i spiesz do domu. Dziś przyjdę do Ciebie.?