Uroczystość Wszystkich Świętych
Uroczystość Wszystkich Świętych. To bardzo dobry czas, by chociaż przez chwilę z dala od zgiełku i codziennego pędu zatrzymać się na moment i zastanowić, co tak naprawdę znaczy słowo: ?Święty?. Kogo czcimy dzisiejszego dnia i co doceniamy w życiu tych, którzy już zakończyli swoją ziemską wędrówkę. Niestety w potocznym języku świętość często jest wyszydzana, pogardzana i zepchnięta w kąt. Pozbawiona należnego jej miejsca.
?Coś ty taki święta?? stawia retoryczne pytanie onieśmielonej koleżance rówieśniczka zdziwiona, że ktoś wciąż ma wątpliwości przed popełnieniem grzechu. ?Ja tam święta nie jestem? mówi często tytułem wstępu do dłuższej rozmowy z nieukrywaną satysfakcją sąsiadka do sąsiadki, chcąc wyłożyć jej swoją filozofię życia. ?Zostaw go! To świętoszek, on pewno będzie księdzem.? Stwierdza niczym wyrocznia dziecko do swych rówieśników uzasadniając, dlaczego nie warto wtajemniczać w dziecięce sekrety innego rówieśnika, który ma odwagę się przyznać, że chodzi do kościoła.
Z takim nastawieniem mijają dni, miesiące a nieraz i lata, a człowiek wciąż znajduje coraz to innych bliźnich winnych swej niedoli. Najpierw nauczycieli w szkole, że nie potrafią dostrzec geniuszu zbuntowanego dziecka, później sąsiadów, którzy mają czelność mieć swoje własne życie, w które ośmielili się nie pozwolić wejść sąsiadce z butami. Księdza kaznodziei, że znów coś skrytykował, a przecież gdyby tylko zachwycał się tym, co niesie życie, wszyscy byliby szczęśliwi i się nie stresowali, że ktoś na nich patrzy z góry i jeszcze chce ich oceniać. Później często w kolejce winnych naszych nieszczęść są pracownicy albo pracodawcy, bo jedni nie chcą pracować prawie za pół darmo, a drugim się jakoś powodzi, chociaż nie powinno, bo nie ważne by nam było lepiej ? ważne by bliźni miał gorzej?
Gdyby dziś przy wyjściu z naszej parafialnej świątyni stanął jakiś dziennikarz z kamerą i mikrofonem, i każdemu, kto przyszedł tutaj by czcić wszystkich świętych stawiał dwa proste pytania: ?czy chcesz być świętym człowiekiem? i drugie, ?czy chcesz być szczęśliwy? sądzę, że wiele odpowiedzi byłoby skrajnie przeciwnych. Człowiek ? dziecko, młodzieniec czy starzec pragnie przecież szczęścia. Gotów jest wiele poświęcić, by coś w życiu osiągnąć. Oczywiście wizja szczęścia dziecka będzie zupełnie inna, niż wizja człowieka, przeżywającego jesień swego życia.
Dlaczego więc ludzie mający się za wierzących, nie wierzą, że Bóg ? Ojciec wszystkich ludzi, pragnie naszego szczęścia, bardziej niż ktokolwiek na świecie? Dlaczego tak trudno nam zrozumieć, że świętość równa się szczęście. Oczywiście, mówimy tutaj, o szczęściu, które nie przeminie. Świętość to przecież nie ulotna przyjemność. Świętość to spełnienie, to prawda, dobro i piękno. To jak spotęgowana chwila, w której czas się zatrzymał. Jak jeden z nielicznych momentów naszego życia, które chcielibyśmy ukryć, gdzieś w głębi naszego serca. Jeśli więc teraz, już na tej biednej ziemi zdarzają się nam chwile, gdy jesteśmy szczęśliwi, jako ludzie wierzący chciejmy wreszcie zrozumieć, że Bóg jest władny dać nam więcej, niż możemy pojąć. Jego zaś przykazanie, cała Ewangelia jest wielkim drogowskazem prowadzącym do szczęścia.
Czym więc jest nasza niechęć, aby zostać świętymi? Gdzie jest tajemnica, sukcesu bylejakości? Kto wmówił człowiekowi, że lepiej być grzesznikiem, niż iść na spotkanie Boga? Kto wmawia nam by się wstydzić prawdy i uczciwości a chwalić rozpustą, bezbożnością i złością? Czy nie jest to ojciec kłamstwa, który od początku wmawia nam ludziom, że Bóg ukrywa przed nami zakazane szczęście? Czy nie jest to szatan ? kusiciel, który zwodzi człowieka, by bardziej ufał szańcom, niźli Panu Życia?
Ten, kto jeszcze całkiem nie stracił wiary w Boga, kto jeszcze, choć odrobinę korzysta ze zdrowego rozsądku nie może nie widzieć, jak z każdym dniem kolejnym zło się coraz bardziej odsłania. Jak wielu już nie kryje, komu tak naprawdę służy, jak wielu innych wspiera wszystko, co godzi w chwałę Boga? Jak trzeba być bezkrytycznym, bez samodzielnego myślenia, by jeszcze nie zauważyć, dlaczego świat nienawidzi Chrystusa?
Oto od ponad dwóch lat, siedzi w pakistańskim więzieniu, czekając na wykonanie wyroku śmierci matka pięciorga dzieci. Chrześcijanka skazana na śmierć za to, że powiedziała sąsiadkom, iż wierzy w Jezusa Chrystusa, bo on za nią umarł na krzyżu. Gdy następnie dodała, ?a co dla was zrobił Mahomet?? została dotkliwie pobita, aresztowana i skazana a wielcy tego świata roszczący sobie na codzie prawo pouczania wszystkich o tzw. prawach człowieka i demokratycznych rządach, milczą jak zaklęci. Nie ślą not dyplomatycznych, nie nakładają sankcji głusi na cierpienia uczniów Jezusa Chrystusa, którzy w wielu krajach świata dziś stają się męczennikami.
Dlatego w ten dzień dzisiejszy, gdy zapalamy znicze na grobach naszych przodków, kiedy szepcemy modlitwę niesioną po cmentarzach listopadowym wiatrem, gdy zaduma nam stawia przed oczy postaci naszych bliskich, którzy nas poprzedzili w pielgrzymce do Niebieskiej Ojczyzny, pomyślmy chociaż przez chwilę, co nas na groby prowadzi? Co wspominamy, z życia swoich przodków? Co doceniamy u tych, którzy już odeszli? Ich słabości, grzechy? Zaniedbania, porażki? Czy też w modlitwie ?wieczny odpoczynek? dziękujemy za życie, za miłość i za wiarę?
Drogi bracie i siostro. Pomyśl więc choć przez chwilę, jaką historię napiszesz swoim życiem? Co zapamiętają twe dzieci, dla których się poświęcasz? Kiedy dokonasz wyboru, stań w pokorze przed Bogiem i proś go o siły, na drodze do świętości.