„Dead man walking!” Druga strona skandalu

Fot. ? Danomyte – Fotolia.com

Krzywda wyrządzona dziecku budzi szczególny sprzeciw. Dziecko, to przecież ostoja niewinności, to jak się mawiało kiedyś, istota, której dopiero „na świat”. Stąd też odebranie dziecku niewinności, burzy krew w żyłach i napawa wyjątkowym obrzydzeniem.

Stąd też, właśnie dlatego, a nie mimo to nie potrafię zrozumieć postawy tzw. wiodących mediów w kontekście afer pedofilskich z udziałem ludzi Kościoła. Duchowny, jak każdy inny człowiek odpowiada za pospolite przestępstwa przed wymiarem sprawiedliwości. Wiem, i rozumiem ewangeliczne stwierdzenie, że komu więcej dano, od tego więcej wymaga się będzie.

To, czego nie jestem w stanie pojąć, to właśnie jest fakt, że te same media robią news dnia ze skandalu z udziałem duchownego i te same media promują ideologię, w imię której różni seks edukatorzy wkraczają do przedszkoli propagując różne odcienie gender. Zainteresowanym na czym polega problem z „gender” i jakie przynosi owoce jej propagowanie, mogę jedynie polecić krótką relację z serwisu Opoka pod adresem: http://poinformuj.opoka.org.pl/konferencje/naukowe/6906.1,NIE_DLA_8222_REWOLUCJI_GENDEROWEJ_8221.html

Zastanawiając się czy za tak nagłaśnianymi skandalami w Kościele stoi faktycznie troska o skrzywdzone dzieci, przypomniał mi się przypadek amerykańskiego seryjnego mordercy i gwałciciela, skazanego i straconego za kilkadziesiąt gwałtów i morderstw Theodorea Roberta Bundy. Przed egzekucją wyznał, że rozumie dlaczego społeczeństwo musi się bronić przed ludźmi takimi jak on, ale skwitował, że to niesprawiedliwe, że on idzie na krzesło elektryczne, a w każdym kiosku można legalnie kupić pornograficzne magazyny, od których zaczynał swoją dewiację, i które z niego zrobiły przestępcę.

Czy i dziś, oprócz ścigania gwałcicieli dzieci, nie powinniśmy bronić ich niewinności przed „genderowskimi edukatorami”? Wszak takie newsy powinny dawać do myślenia: http://www.itvl.pl/news/radom-dzieci-zgwalcily-6-letnia-dziewczynke

I na koniec, ciśnie mi się na usta jedno jeszcze pytanie: czy medialne tropienie pedofili w Kościele ma doprowadzić do oczyszczenia Bożej Owczarni z przestępców i ich ukarania, czy do zamknięcia Kościołowi ust, aby milczał, gdy na masową skalę chce się dzieciom odbierać niewinność już od przedszkola?

Dziecięce marzenia

quo vadis homo sapiens

Któż z nas nie miał marzeń jako dziecko? Wyobraźnia zaś podpowiadała bajkowe krainy, cudowne życie i dokoła uśmiechniętych ludzi. Później przyszły lalki Barbie i klocki Lego. Dorośli kiwali głowami, inni mówili o utraconym dzieciństwie i lalkach mających wprowadzić od razu dziecko w świat nastolatek i dorosłych, jeszcze inni kwitowali krótko „takie czasy”…

Sporo chyba jednak zmieniło się nawet od tych, naszych już czasów. Oto jestem świadkiem szybkiej wymiany zdań pomiędzy chłopcem, który odwiedza swoje młodsze koleżanki i kolegów opowiadając, jak wygląda szkoła i życie na Wyspach. W pewnym momencie podkreśla, że odpowiedzialność karna zaczyna się a w Anglii dużo wcześniej niż u nas. Mówi: „w wieku trzynastu lat można nawet iść już do więzienia!”, na co dwie dziewczynki prawie na komendę reagują: „YES! Ja tam chcę jechać!” Bronię się przed stygmatyzowaniem dzieci, zwłaszcza, ze ze względu na dzielnice czy osiedla, w których mieszkają. Chciałbym w każdym z nich odszukać tę iskrę Bożą, która przypomina na czyj Obraz i Podobieństwo zostaliśmy stworzeni. Jak pomóc jednak dziecku, które w wieku trzynastu lat ma jedno tylko marzenie: jak najszybciej wkroczyć w świat, w którym odsiadka w więzieniu jest nobilitacją?

Przypomina mi się kiedyś opowiadanie znanego mi policjanta. Już kilka lat temu relacjonował mi zdarzenie. Mówił: <<zatrzymałem po raz drugi nieletniego na włamaniu. Spojrzałem na niego i mówię „I na co ci to synu?>> A on z nieukrywaną satysfakcją odpowiedział: <<Muszę sobie opinię wyrobić>>

Boże, tego dzisiejszego wieczoru proszę Cię w intencji wszystkich dzieci, które straciły wiarę w lepszy świat. Niech zachowają choć iskrę wiary w Ciebie, bo inaczej pozostaną na wieki w szponach złego…

Módlcie się za nas…

 

SAMSUNG CSC

Katedra w Nairobi

„Módlcie się za nas”.  Wczoraj wieczorem otrzymałem takiego sms a od mojego przyjaciela, ks. Patricka Mugambi, proboszcza parafii p.w. św. Katarzyny ze Sieny w Mbaranga, w Kenii. W stolicy kraju trwa dramat zakładników uwięzionych w centrum handlowym, przez grupę terrorystów, prawdopodobnie obcego pochodzenia. Doniesienia medialne mówią, że zostali zwolnieni muzułmanie. Wszyscy inni są przetrzymywani jako zakładnicy.

Pamiętam jak w lutym odwiedzałem ks. Patricka. Był to czas, gdy zamiar abdykacji ogłosił Benedykt XVI. Dużo rozmawialiśmy o tym, co oznacza to dla Kościoła. Pewnego dnia, złożyliśmy wizytę włoskim misjonarzom, którzy spędzili w Kenii 40 lat swojego życia. Zapytałem jednego z nich, czy decyzja Ojca Świętego może być znakiem zbliżającego się prześladowania Kościoła. Spojrzał na mnie zdziwiony i odparł krótko: „Tylko w zeszłym roku i tylko w Nigerii oddało życie za wiarę w Chrystusa więcej ludzi, niż wymordowali wszyscy rzymscy cesarze.” Po czym zapytał: „O jakim prześladowaniu ty mówisz”?

Nasz świat wydaje się tak inny. Nasi bracia i siostry w wierze żyjący w Afryce już chyba nawet nie oczekują, że Musungu (biały człowiek) zrozumie ich problemy. Wierzę jednak, że nasz Pan, Bóg i Ojciec nasz wszystkich oczekuje od nas jednego. Abyśmy w świecie tak pełnym nienawiści dawali świadectwo, że wierzymy w Boga który jest miłością i dwa przykazania miłości pozostają drogowskazami naszego życia. Módlmy się więc za Kościół w Afryce. Tylko tyle i AŻ tyle możemy dziś dla nich zrobić.

Chleba naszego powszedniego…

Chleb, to najbardziej podstawowy pokarm zdecydowanej większości ludzkości. Chleb, to symbol pokarmu, potrzebnego do zaspokojenia głodu. Chleb powszedni, to nasza codzienność, którą budzi każdy wschód słońca, a jego zachód okrywa często jedynie mrokiem jak Namiot Spotkania okrywał tajemnicą spotkanie Mojżesza z Przedwiecznym.

Duszpasterski chleb powszedni, to sytuacje, które w życiu kapłan spotyka każdego dnia. Okazje, aby ludzi, których Dobry Bóg postawił na jego drodze, nie odesłać głodnymi do domu, lecz nasycić wiarą, nadzieją i miłością.

Ludzka strona kapłaństwa sprawia, że nie zawsze można podołać temu zadaniu. Łaska Boża przychodzi zaś z pomocą, sprawiając, że kapłan otwierając szeroko oczy staje się na nowo, świadkiem cudu, na miarę cudu rozmnożenia chleba. Radością z przeżywania takich chwil zamierzam się tutaj z wami dzielić…