?Pośród niesnasków Pan Bóg uderza w ogromny dzwon, dla słowiańskiego oto papieża otwarty tron. (?) Twarz jego, słońcem rozpromieniona, Lampą dla sług, Za nim rosnące pójdą plemiona W światło – gdzie Bóg.?
Ileż to już razy czytaliśmy ten wiersz Słowackiego, zastanawiając się, czy to tylko quasi rewolucyjna, romantyczna wizja wieszcza narodowego, czy też coś więcej, co spełniło się w życiu i posłudze św. Jana Pawła II. Zaledwie kilka dni temu obchodziliśmy rocznicę wyboru Kardynała Karola Wojtyły na papieża, za kilka dni po raz pierwszy w liturgii Kościoła powszechnego wspominać będziemy już nie błogosławionego, lecz świętego Jana Pawła II.
Dziś, kiedy wspominamy tamte czasy, widzimy jak wiele pośród nas się zmieniło, jak zmienił się świat, jak zmieniliśmy się my sami. W tamtych dniach, choć rozpierała nas duma z wyboru Polaka na stolicę Piotrową, świat w którym żyliśmy, podzielony ?żelazną kurtyną?, zdawał się być oparty nie na sile ducha, ale na sile militarnej. Wycelowane w państwa wrogiego obozu rakiety z głowicami atomowymi, gotowość bojowa po obu wrogich stronach i nadzieja związana z osobą skromnego, polskiego biskupa w białej sutannie, który przybył do Rzymu jak sam to określił ?z dalekiego kraju?. W takich czasach żyliśmy, w takich czasach broniliśmy resztki nadziei, że jutro, jeśli nadejdzie, nie będzie gorsze od dziś.
Jego przesłanie, którym rozpoczął swój pontyfikat wlało nową nadzieję w serca ludzi wierzących, zwłaszcza tych, po wschodniej stronie żelaznej kurtyny. Zdawało się, że minęły już czasy przywódców, pytających ironicznym głosem, ?ile ten pan papież ma dywizji?, a my mieliśmy nadzieję, że siła i moc tkwią nie tylko w pancernych dywizjach i broni masowego rażenia, ale w mocy Bożej i w sile ludzkiego ducha, który po latach zniewolenia uświadomił sobie, że należy odrzucić strach i lęk, bo nad jakąkolwiek, nawet najpotężniejszą władzą ludzką jest przecież władza Tego, Który panuje nad całym światem.
Otworzyć dla Niego serca, znaczyło otworzyć je także dla Jego Ewangelii w przestrzeni społecznej, w świecie systemów politycznych i ekonomicznych, w świecie, w którym ludzkie życie, niczym akcje bankrutującego przedsiębiorstwa, zaczynało gwałtownie tracić na wartości.
Owa wiara w to, że siła drzemiąca w ludziach, a nawet całych społeczeństwach i narodach nie opiera się tylko i wyłącznie na sile wojska i pieniądza musiała być wielka także pośród tych, którzy nie chcieli i nie zamierzali otwierać swoich serc Chrystusowi, skoro zaledwie niecałe trzy lata po wyborze Karola Wojtyły na papieża, nieprzypadkowo znalazł się na placu Świętego Piotra uzbrojony zamachowiec, Mehmed Ali Agca, który oddał strzały w kierunku papieża błogosławiącego dziecko.
Dziś, kiedy Ewangelia przypomina nam zasadę przytoczoną przez Jezusa ?oddajcie Cezarowi, co cesarskie, a Bogu, co Boskie?, spoglądamy na postać świętego Papieża, który odbył ponad sto podróży apostolskich do różnych części świata, spotykał się zarówno w ich krajach, jak i w Watykanie z rządzącymi zarówno maleńkimi państewkami, o których istnieniu by może wcześniej nawet nie mieliśmy pojęcia, jak też z przywódcami mocarstw i imperiów.
Gdy pewnego razu światowe media poddały Jana Pawła II ostrej krytyce, za przyjęcie na audiencji krwawego dyktatora jednego z afrykańskich reżimów, którego bojkotował cały cywilizowany świat, rzecznik Stolicy Apostolskiej w krótkim oświadczeniu powiedział, że papież ma szczególny tytuł, aby spotkać się także z takimi ludźmi, bo jest jedynym, który w tym niesprawiedliwym świecie może przypomnieć także im Boże prawo i upomnieć ich za czyny, jakich się dopuszczają. Święty papież był bowiem niekwestionowanym głosem sumienia świata w tamtych czasach.
Upominał zaś i napominał nie tylko krwawych dyktatorów, ale także tych, którzy mienili się być przywódcami demokratycznego i wolnego świata. Kiedy św. Jan Paweł II uległ wypadkowi, doznając bolesnego złamania, jeden z lekarzy opiekujących się nim powiedział w wywiadzie dla prasy, że jest przekonany, że Ojciec Święty musiał wyjątkowo cierpieć przez całą noc, gdyż w przypadku takiego urazu bólu nie są w stanie złagodzić żadne znane nam leki. On nie narzekał, ale pamiętam do dziś, gdy będąc w Rzymie, na placu świętego Piotra podczas modlitwy Anioł Pański tuż po powrocie ze szpitala, powiedział z okna pałacu Apostolskiego: ?będę w najbliższych dniach rozmawiał ze światowymi przywódcami i będę mówił im, dlaczego papież cierpi, i dlaczego musi cierpieć. (Było to na kilka dni przed zaplanowaną wizytą Bila Clintona w Watykanie, tuż po tym jak wcielił w życie prawo ułatwiające zabijanie dzieci nienarodzonych w Stanach Zjednoczonych Ameryki).
Modlitwa i cierpienie, którymi wspierał wezwania do otwarcia serc Chrystusowi i przypominanie o niezbywalnej godności człowieka, stworzonego na obraz i podobieństwo Boże były tą siłą i mocą, której ciężko było przeciwstawić dywizje wojska a nawet najnowocześniejsze wojskowe technologie. Co więcej, przykład i nauczanie św. Jana Pawła II sprawiały, że znajdowali się także inni, gotowi głosić prawdę Ewangelii, nawet w obliczu grożącego im niebezpieczeństwa.
Dziś mija trzydzieści lat od umownej dat śmierci bł. Księdza Jerzego Popiełuszki. Kapłana, który uczył jak zło dobrem zwyciężać. On, podobnie jak święty Jan Paweł II głosił prawdę, która okazała się być śmiertelnie niebezpieczna dla ludzi o nieczystych, ociężałych sercach. Jego pełne nadziei i prawdy kazania nazywane były ustami rzecznika sprawujących wówczas władzę ?seansami nienawiści?. Modlitwa stawała się orężem, silniejszym niż uzbrojony po zęby system, a zgromadzenia liturgiczne, msze św. za Ojczyznę zdawały się być dla wyznawców materialistycznej ideologii bardziej niebezpieczne, niż masowe uliczne demonstracje i zamieszki.
Być może jest nam dziś to trudno zrozumieć. Może sami ulegamy złudzeniu, że wolność, która jest nam dana, to zręczna polityka Świętego Papieża, jakiś paktu zawarty z Reganem i aktorskie zdolności. Tyle, że na nic by się zdała polityka, na nic umiejętność rozmowy z wielkimi tego świata, gdyby Święty Jan Paweł II nie posiadł umiejętności rozmowy z Panem Bogiem. To w Ewangelii znajdował dobre rady na życie, to z modlitwy czerpał moc do wiary, która góry przenosi.
Dziś, kiedy niejednokrotnie w różnych częściach świata ludzcy przywódcy stawiają swoje zasady ponad prawem Bożym, gdy wmawiają nam, wierzącym w Chrystusa, że nie ważne jest, w co każdy z nas wierzy, ale ważne aby przestrzegać praw przez nich stanowionych, na nowo staje się coraz bardziej aktualnym papieskie wezwanie do otwarcia na oścież drzwi Chrystusowi, wezwanie, aby wyzbyć się lęku i na nowo uwierzyć w siłę i moc wiary.
Oddając ?Bogu, co Boskie, a Cezarowi co cesarskie?, trzeba cały czas pamiętać, że Bojaźń Boża jest początkiem mądrości i wszyscy podlegamy Bogu jedynemu. Jeśli jakiś obszar życia, jakąś jego dziedzinę wyłączamy spod władztwa Boga Bogatego w Miłosierdzie, to szybko stanie się on ?pustynią miłosierdzia?. Miejscem pozbawionym zasad prawdy, dobra, piękna i miłości, a stanie się obszarem walki o małostkowe ludzkie interesy.
Jeśli więc słyszymy, że ziemskie trybunały czasami złem nazywają dobro a wiarę każą ukrywać, gdy swoimi wyrokami zdają się zamykać usta wierzącym w Chrystusa, pamiętajmy o przesłaniu, jakie zgodnie płynie od obu patronów tych dni, które przeżywamy. ?Otworzyć drzwi Chrystusowi, we wszystkim, co od nas zależy, nie bać się wyznać Go słowem, czynem i ustami, a lękać się jedynie zdrady Mistrza z Nazaretu, za trzydzieści srebrników jałowego spokoju.
Dlatego też, zgodnie z całą nauką Pisma Świętego, módlmy się za sprawujących władzę, kimkolwiek by oni nie byli, ale uczmy się zarazem, mając cokolwiek do powiedzenia przy obsadzaniu ?tronów ziemskich władców?, że ten, kto nie szanuje Boga przemawiającego do niego w Jego własnym sercu, nie poszanuje także tych, którzy stworzeni są na obraz i podobieństwo Boże. Modlitwą, wytrwałością i niezłomną wiarą można bowiem pokonać zbrojne po zęby systemy. Można przywrócić wolność ludom i narodom, otwierając serca, na głos Chrystusa Pana, lecz aby to uczynić, trzeba głęboko wierzyć, że moc sakramentalna najpierw musi zmienić nas samych i całe nasze życie.