Zwiastowanie NMP. Lublin 2001 par. MB Fatimskiej
Słońce zdążyło już dawno wstać budząc jeden z pierwszych wiosennych dni. Za oknem topniały resztki śniegu, a spod ziemi jeszcze niezbyt śmiało budziły się do życia pierwsze zielone rośliny. Matka pospiesznie krzątała się przy kuchni przygotowując nieco szybciej śniadanie, podczas gdy mały Henio zaspanym jeszcze głosem dopytywał się o powód wcześniejszej niż zwykle pobudki.
Widzisz synku, powiedziała nie przerywając krzątaniny matka, bo dziś jest święto, Zwiastowanie Najświętszej Panienki.
Co to znaczy zwiastowanie, nie dawał za wygraną dzieciak? Zwiastować, to znaczy przynieść bardzo dobrą i ważną wiadomość.
Co to za wiadomość? Pytał dalej chłopczyk podtrzymując rozmowę z matką, która podając mu do stołu śniadanie, zatrzymała się na chwilę przy swoim synku próbując odpowiedzieć na pytania dziecka.
Tę wiadomość przyniósł młodziutkiej dziewczynce, Marysi Archanioł Gabriel, posłaniec Pana Boga. Powiedział Jej, że Bóg bardzo ją kocha i wybrał Ją ? Jeżeli tylko się zgodzi na mamę dla swojego Syna. Pamiętasz Heniu jak trzy miesiące temu byliśmy w naszym Kościółku przy stajence?
Mamusiu, ale siostra w przedszkolu mówiła nam, że teraz jest Wielki post i że niedługo będziemy przeżywać jak źli ludzie zabili Pana Jezusa, a później On znów ożył.
Zmartwychpowstał ? poprawiła z nieukrywanym uśmiechem matka. Pan Jezus narodził się ponad dwa tysiące lat temu, potem przebywał między ludźmi ponad trzydzieści lat, później tak jak powiedziałeś źli ludzie zabili Go, ale on zmartwychwstał i posłał swoich uczniów na cały świat, żeby o tym mówili wszystkim ludziom.
Zwiastowali! Wykrzyknął odkrywczo Henio, najwidoczniej zadowolony z poprawnego użycia poznanego przed chwilą nowego słowa. Tak, moje dziecko, a my od tamtego czasu, co rok świętujemy na pamiątkę tamtych wydarzeń, tak jak ty przyszedłeś na świat pięć lat temu, a przecież co rok świętujemy Twoje narodzenie.
Ale mamusiu, dlaczego świętujemy odwiedziny Anioła w Wielkim Poście?
Widzisz syneczku, dziecko zanim przyjdzie na świat, wcześniej mieszka przez dziewięć miesięcy pod sercem swojej mamy. Ona karmi go i broni własnym ciałem, żeby temu maleństwu nic złego się nie stało. Żebyśmy mogli za dziewięć miesięcy cieszyć się z narodzenia Pana Jezusa, dziś przypominamy sobie i świętujemy Zwiastowanie przez Anioła ? Maryi, że będzie Matką Jezusa.
I ty też nosiłaś mnie przez dziewięć miesięcy pod sercem? Nagle dziecko zmieniło temat. Tak syneczku. I też broniłaś mnie wtedy, żeby nic złego mi się nie stało? Tak synku. I do Ciebie też Anioł Zwiastował? Pytało coraz bardziej zdziwione dziecko. Nie Heniu. Ale kiedy tata i ja zdecydowaliśmy, że chcemy być razem ze sobą do końca życia poszliśmy do naszego kościółka żeby to sobie obiecać przed Bogiem prosić i Go o pomoc a ksiądz wtedy nam pobłogosławił.
Co znaczy pobłogosławić, nie nadążało znów za matką dziecko. Błogosławić, to znaczy dobrze życzyć, prosić Pana Boga, żeby zawsze opiekował się nami. Najpierw Bóg nam pobłogosławił i obiecał opiekować się nami a dopiero potem dał nam Ciebie i kazał się nam Tobą opiekować.
Bóg opiekuje się Wami tak samo jak Ty i tata mną się opiekujecie?
Trochę tak syneczku. Żaden człowiek nie jest tak dobry, żeby nie mógł być lepszy. Także tata, ja i ty możemy i powinniśmy być coraz lepsi. Żeby to było możliwe potrzebna jest pomoc Pana Boga. Żebyśmy mogli być coraz lepsi dla siebie i coraz lepiej Tobą się opiekować, Bóg musi się opiekować nami, musi nam pomagać. Błogosławić, powtórzył znów Henio dając wyraz temu, że zrozumiał tłumaczenie matki.
Nagle rozmowa urwała się. Matka patrzyła na zdumioną twarz swojej pociechy, a dziecko wybiegając wzrokiem, gdzieś daleko poza okno raz jeszcze cicho powtórzyło jakby zapominając na chwilę o obecności matki: błogosławić, zwiastować, Bóg dał nam Ciebie, nosić pod sercem, bronić… Mamusiu, jaka ty jesteś kochana… powiedziało samo do siebie dziecko a matka nagle niepostrzeżenie oddaliła się w ciszy skrywając na tę chwilę przed dzieckiem swoją twarz.
Zwiastowanie, któż z nas nie słyszał tego słowa, albo kto nie znałby treści takich słów. Matka, Ojciec, miłość i troska. Znają je ci, którzy słuchając tej historyjki może odbiegli pamięcią do lat dziecinnych próbując przypomnieć sobie temu podobny dialog ze swymi rodzicami czy dziećmi i ci, którzy może jak owa matka chcieliby choć na chwilę skryć swą twarz, żeby nie stała się kraterem wulkanu ich serca, które zbuntowane bądź nierzadko poranione nawet nie próbuje szukać w swej pamięci czułych rozmów z rodzicami przypominając sobie jedynie kolejne siarczyście rwące się wyrazy regularnych domowych awantur.
Wspomnienia, które przeminęły z wiatrem, tęsknota za rajem utraconym, czy może zapomniana prawda zapisywana w pamiętnikach życia w skrytości serc i szarości dni przez naszych rodziców. Jaka jest nasza droga. Jakie są nasze wspomnienia i marzenia o domu rodzinnym.
Czy świętość Maryi, tej która przyjęła na siebie współodpowiedzialność za losy świata budzi w nas tęsknotę za taką troską i taką miłością jakiej ona nas uczy czy też może prowokuje jedynie pusty śmiech będący wyłącznie głośnym echem moralnej i religijnej pustki naszych serc?
Matka, Ojciec, miłość i troska. Kto tak naprawdę nie pragnie choć na chwilę nie tylko zrozumieć ale także poczuć bliskość i ciepło tychże słów. Czy to jako rodzice, czy jako dzieci, młodzież czy wychowawcy. W serca nas wszystkich Bóg wpisał pragnienie miłości.
Jesteśmy ludźmi. Kimkolwiek w życiu nie jesteśmy przede wszystkim musimy być i pozostać ludźmi. Inaczej w roli poddanych czy przywódców, rodziców czy dzieci opiekunów czy podopiecznych pozbawieni człowieczeństwa staniemy się dramatycznymi aktorami odgrywającymi na arenie świata role dzikich poranionych bestii, które w szale oszołomienia doświadczywszy cierpienia zapomną o człowieczeństwie nie tylko własnym, ale i swych braci.
Bo czyż nie jest tak, gdy słyszy się o dzieciach porzuconych na śmietnikach, gdy widzi się strażaków wydobywających z lodowatej wody martwe ciało kilkuletniego dziecka który stał się przeszkodą dla swojej matki. Kogo nie wzruszy do łez niejedna prawdziwa historia o wykorzystywanych dzieciach, maltretowanych kobietach, nędzy i zbytkach produkujących karykatury człowieka.
Słyszymy coraz więcej takich historii, oburzamy się i złorzeczymy wszystkim od winnych poczynając a na rządzących kończąc. Nie potrzeba wtedy znajomości prawa i kodeksu karnego. Vox populi zdaje się wtedy jednoczyć tych z prawa i lewa i nawet ze środka.
Tylko, że nie jesteśmy sędziami mającymi wyrokować o sprawach oczywistych. Naszą ludzką wrażliwość nie możemy mierzyć natężeniem bezsilności i świętego gniewu. Każda z tych zbrodni to przede wszystkim pytanie o dzisiejsze Ojcostwo i Macierzyństwo.
Tak drogi bracie i kochana siostro. Prosto jest wyrokować i łatwo skazywać, mając wzburzone serce i kielich goryczy, którego pić nie chcemy.
Łatwo jest być sędzią, trudniej ojcem. Łatwiej mścicielką niż wrażliwą matką. Prościej prześladowanym, który klnie tyrana niż Pasterzem, Ojcem dobrym wychowawcą.
Dziś razem z młodzieżą z naszego Technikum im. Tadeusza Kościuszki modlimy się polecając Bogu Wychowawców i młodzież. Tych, którzy uczą i wychowują i tych, którzy będą żywić i bronić nie tylko Ojczyznę, ale swe rodziny. W święto patronalne naszej szkoły wspominamy bohaterskiego patrona. Tego, który najpierw na rynku przed Bogiem ślubował, a potem zgromadził tych, co żywią i bronią, i szedł się upominać o wolną Ojczyznę. Dziś mamy wolność, której by nie było gdyby nie głos pokoleń z bohaterską dłonią i kosą na sztorc wbitą, lecz przede wszystkim z sercem gotowym do wielkiej ofiary. Nawet z własnego życia.
Niedawno obchodziliśmy dziesięciolecie powrotu katechezy do naszych szkół, brutalnie usuniętej stamtąd w czasach, których dziś się wstydzimy. To wielki znak czasów, w których żyjemy. To wielka szansa, ale przede wszystkim ogromna odpowiedzialność. Kościół bowiem nie został ustanowiony po to, by musiał ukrywać się w katakumbach, które przecież były miejscami pochówku, ale po to by rozgłaszał na dachach dobrą nowinę. Bóg nie pozwolił i nie pozwoli pochować żywcem swojego Kościoła. W czasach, gdy wielu z nas jak ongiś Filozof nie raz chciałoby przemierzać ze świecą cały świat ?szukając człowieka? Bóg zwiastuje nam jak kiedyś Maryi swoją wolę. Stawia nam na drodze naszych braci i siostry. Nie raz oszukanych i poranionych. Zbuntowanych i o zaciśniętych pięściach, odepchniętych przez kolegów i zapomnianych przez bliskich. Jeżeli my, katecheci i wychowawcy wierzący w Chrystusa mówimy, że jesteśmy żywą cząstką Kościoła, to musimy pamiętać, że ci ludzie potrzebujący naszej posługi są naszą drogą. Człowiek jest drogą Kościoła uczy Ojciec święty. To droga, która prowadzi do Boga, i której nie można pominąć, jeśli chce się osiągnąć cel. Mamy stawać się ludźmi dla ludzi, mamy przywrócić utraconą cześć i świętość macierzyństwu i ojcostwu. Zarówno temu naturalnemu jak i duchowemu. I nie może być dla nas innego wzoru jak Maryja. Ta, której Bóg powierzył swego Syna. Musimy cierpliwie stanąć obok naszych młodych braci i sióstr i cierpliwie dzień po dniu powtarzać wraz z poetą:
Szukajcie prawdy jasnego płomienia!
Szukajcie nowych nie odkrytych dróg…
Za każdym krokiem w tajniki stworzenia
Coraz się dusza ludzka rozprzestrzenia
I większym staje się Bóg!
Choć otrząśniecie kwiaty barwnych mitów
Choć rozproszycie legendowy mrok
Choć mgłę urojeń zedrzecie z błękitów
Ludziom niebiańskich nie zabraknie zachwytów
Lecz dalej sięgnie ich wzrok.
Każda epoka ma swe własne cele
I zapomina o wczorajszych snach…
Nieście więc wiedzy pochodnię na czele
I nowy udział bierzcie w wieków dziele
Przyszłości podnoście gmach!
Ale nie depczcie przeszłości ołtarzy,
Choć macie sami doskonalsze wznieść;
Na nich dziś się jeszcze święty ogień żarzy
I miłość ludzka stoi tam na straży ,
I wy winniście im cześć!