Nie mam teraz czasu dla Ciebie
Nie widziała Cię długo Matka.
Jeszcze trochę poczekaj, dorośnij
Opowiemy Ci o tych wypadkach
O tych dniach pełnych nadziei
Pełnych rozmów i sporów gorących
O tych nocach kiepsko przespanych
Naszych sercach mocno bijących.
O tych ludziach, którzy poczuli
Że są wreszcie teraz u siebie
Solidarnie walczą o dzisiaj
I o przyszłość także dla Ciebie.
Więc się nie smuć i czekaj cierpliwie
Aż powrócisz w nasze objęcia
W naszym domu, który nie istniał
Bo w nim brak było… prawdziwego szczęścia.
Tamten rok, wypełniony dniami nadziei, a jednocześnie będący czasem rozmów i sporów gorących sprawił, że ludzie poczuli się wreszcie u siebie. Gdy na Stolicy Piotrowej zasiadał Papież Polak, przez chwilę wydawało nam się, że od tej pory przed Bogiem jeno klękać będziemy, że oto nadszedł czas, by Polacy na nowo poczuli się dumni, że są Synami i Córkami tej ziemi i tego Narodu. By po trudnym okresie sporów i strajkowej walki podjęli na nowo trud codziennej pracy, budując prawdziwy dom, dla siebie i dla swoich dzieci.
Powiedziano zresztą już na ten temat tyle słów, napisano tak wiele książek, wielu ludzi o znanych nazwiskach wydało wiele ? czasem sprzecznych ze sobą sądów, na temat, co by było, gdyby po lubelskim lipcu, gdańskim sierpniu nie nadszedł ów pamiętny grudzień?
Dziś, 31lat po tamtym dniu, pozwólcie drodzy bracia i siostry na nieco inne spojrzenie na tamte dni. Pozwólcie na swoistą podróż w czasie i spojrzenie na tamte wydarzenia oczami dziecka. Jest 1978 rok. Pamiętny rok, gdy w naszych kościołach ? tych na wioskach i w miastach dwukrotnie modliliśmy się za zmarłych papieży. Niewykluczone, że nawet te wydarzenia umknęłyby być może uwadze kilkuletniego dziecka, gdyby nie 16 października 1978 roku. Ta radość, jaką przeżywali dorośli, ta duma, którą zauważyć musiało także dziecko, i te w wielu przypadkach zapamiętane do dziś fragmenty rozmów. ?Polak został Papieżem!?. Pierwszy raz w historii mamy Papieża z nad Wisły?. Później zaś jak migawki utrwalone w pamięci obrazy z jego pierwszej pielgrzymki i znów te dziwne rozmowy dorosłych: ?Teraz coś musi się zmienić?. ?Teraz będzie inaczej?. I było jakoś inaczej, choć małemu dziecku jakże trudno było nie raz zrozumieć słowa matki: ?synu, córeczko, tatuś być może dziś nie wróci z pracy do domu?. ?Dlaczego? Ktoś go nie wypuści?? ?Wypuści, ale być może będzie musiał zostać na noc w zakładzie?. I wciąż powracające, pytanie dziecka: ?dlaczego??
Miało być przecież inaczej, więc czemu dorośli nagle zaczęli nerwowo jeździć na jakieś ważne zebrania, czemu zakupy w pustych sklepach trwały godzinami i jak dzieci miały rozumieć kolejne, zasłyszane wbrew woli dorosłych, niezrozumiałe dla nich zdania: ?gdyby do czegoś doszło?, ?jeśli coś się stanie?? Co miało nadejść? Przecież miało być INACZEJ!
I było inaczej. Tamtego dnia, gdy przestał działać stary telewizor, gdy skrzeczące radio, z którego do tej pory w tajemnicy przed dziećmi wydobywały się trudne do zrozumienia celowo zagłuszane słowa, teraz dość wyraźnie nadawało smutne słowa, starszego pana generała: ?Wprowadzam stan wojenny na obszarze całego kraju?. Nie tylko dzieciom trudno jest czasem zrozumieć słowa polityków, ale słowo ?wojna? znane dotąd z filmów i opowiadań dziadków nie brzmiało ani trochę dobrze. Wojna? Z kim? I słowa dorosłych, które się kołatały w umyśle małego dziecka: ?Jak można ogłaszać stan wojenny nie mając u granic wroga?! Z kim będzie ta wojna? Z nami? Z Polakami?
Nie ważne, czy dzieci coś z tego rozumiały. Musiały szybciej dorosnąć i wzbogacić swój słownik. Trzeba było się nauczyć, co to godzina milicyjna i dlaczego jak gdyby coś się stało, to jedyny czynny telefon znajduje się na posterunku lub u sekretarza Partii. Paradujące na ulicach czołgi, spiker w telewizji w wojskowym mundurze i ludzie płaczący w kościołach, którzy mimo wszystko wciąż dumnie śpiewali: ?Przed Twe ołtarze zanosim błaganie, Ojczyznę wolną racz nam zwrócić Panie?.
Nieplanowane zimowe ferie jeszcze przed świętami, Pasterka ze względu na godzinę milicyjną odprawiana wieczorem, a nie o północy, i nowe sposób prowadzenia lekcji: ?drogie dzieci, teraz moje słowo to rozkaz! A za nie wykonanie rozkazu będzie kara?.
?Wszystko ma swój czas i jest wyznaczona godzina na wszystkie sprawy nad niebem. Jest czas miłowania i czas nienawiści, czas wojny i czas pokoju. Czas milczenia i czas mówienia? powiada Kohelet. Jakim był tamten czas? Jakim stał się dla dorosłych i dzieci czas stanu wojennego i następnych lat? Spojrzenie dziecka, i umysł dorastającego młodego człowieka dalekie od geniuszu biblijnego Koheleta, nie umiały nazwać tamtego czasu. Słowa były zbyt ubogie, a marzenia dorosłych o tym, że kiedyś będzie wreszcie inaczej, wydawały się teraz mniej wiarygodne od zapewnień rodziców o tym, że prezenty pod choinką przyniósł w nocy św. Mikołaj.
Gdy nadszedł 1989 rok my młodzi, przez chwilę też mieliśmy wtedy nadzieję. Żyjący w swoim świecie, mający swoje marzenia i życiowe plany nie zauważyliśmy wtedy, że mimo tamtych przemian, mimo tego, że znów mówiono, że oto idzie nowe, na twarzach zwykłych ludzi zapamiętanych z lat osiemdziesiątych, nie zmartwychwstała nadzieja, która umarła tamtej pamiętnej nocy. Dziesięć lat później oni wciąż pamiętali. Byli bardziej ostrożni, bo człowiek oszukany, z trudem odbudowuje swoje zaufanie.
Dziś powiadają, że nadzieja umiera ostatnia, ale pokolenie dzieci z tamtego okresu, dziś ? dorośli, starzejący się powoli ludzie, z przerażeniem patrzą, jak dzisiejsze dzieci, nie raz już wnuki świadków tamtych bolesnych wydarzeń, na nic już nie czekają i nie mają nadziei. Jedni znów słyszą od swoich rodziców, by jeszcze poczekali, aby jeszcze dorośli, bo tatuś wróci z Anglii i wreszcie będzie lepiej. Inni, uważający swych rodziców, przedwcześnie za pokolenie dziadków, które nic nie rozumie ze współczesnego świata, przeżywają swe życie w wirtualnym świecie, gdy ich rodzice wpatrzeni w niekończące się seriale o tej samej fabule, są święcie przekonani, że dziecko w pokoju obok, przed komputerem z dostępem do Internetu jest spokojne, bezpieczne i najważniejsze, że cicho. Nie pyta, nie przeszkadza, pozwala po ciężkim dniu na chwilę relaksu?
Dziś, 31 lat po tamtej dramatycznej nocy, z bolesnego rachunku krzywd, najbardziej chyba boli odebrana nadzieja. Ludzie pozbawieni nadziei z braci i sióstr tego samego narodu, stają się dziś dla siebie śmiertelnymi wrogami. Tyle razy oszukani i wykorzystywani zamykają się w sobie i niejednokrotnie nie mając nadziei na tyle razy obiecywany lepszy świat, nie wierzą już w ni i nie wierzą nikomu.
Jak w rodzinie, w której umarła nadzieja i zakrólował grzech, słychać coraz więcej obelg i coraz głośniejsze kłótnie. Czasem, patrząc na współczesną debatę, chciałoby się na chwilę stać znowu dzieckiem by nie mając innych sposobów chwycić się tych prostych i dziecinnych metod: zapłakać, a przez łzy krzyknąć: ?Przestańcie! Na Boga, dosyć! Czy ta rodzina, czy ten dom ojczysty coś jeszcze dla nas znaczy??. Bo jeśli tak, to proszę, błagam przestańcie!
Czy naprawdę nie dostrzegacie, jak kłótnie na szczytach władzy przerodziły się w ?rodzinną awanturę?, w której na oślep obraża się kogo popadnie, niszczy domowe precjoza, wypowiada słowa, których będą się wstydzić przyszłe pokolenia? Panie i Panowie Politycy, siostry i bracia związkowcy, kochani dziennikarze wszystkich rozgłośni, stacji telewizyjnych i gazet. Jesteście jak Matki i Ojcowie naszego Polskiego narodu. Wasze kłótnie, wasze spory i obelgi wystraszyły dzieci! Czy nie widzicie, że w oczy zwykłych ludzi zagląda dziś strach i niepewność jutra, czy nie widzicie, że tam już nie ma nadziei?
Czy nie jest jakimś złowrogim znakiem, i ostatnią już może przestrogą dla skłóconego narodu to, że doszło przed kilkoma dniami do profanacji Jasnogórskiej Ikony ? miejsca świętego ludzi wierzących, narodowego dobra kultury i dziedzictwa kulturalnego ludzkości także dla niewierzących? Czy tak zwyczajnie, po ludzku to was nie niepokoi, by nie użyć tu mocniejszych słów? Jako ludzie wierzący musimy nad tym boleć, gdy podnosi się rękę w miejscu, w którym zawsze czuliśmy się wolni, w miejscu, o którym nawet hitlerowski Gubernator ? okupant pisał, że gdy wszelkie światła zgasi się Polakom, to zostaje im jeszcze Pani z Częstochowy?
Czy nie mamy prawa wołać ?przestańcie?, gdy w ojczyźnie dochodzi do morderstwa na tle politycznym, a słowa potępienia i wołanie o sprawiedliwość kwitowane są przez niektórych politykierów i komentatorów, jako tzw. ?mowa nienawiści?? Nawet znaleźli się i tacy, którzy winą za profanację na Jasnej Górze obciążyli ludzi Kościoła.
Czy mamy rozumieć, że w tej bratobójczej współczesnej ?domowej zimnej wojnie? jedyne prawo, jakie mamy, jako ludzie wierzący i jako zatroskani o swoją Ojczyznę Polacy to zdefiniowane przez byłego prezydenta Francji ?prawo, aby siedzieć cicho?? Czy nie możemy tak zwyczajnie po ludzku mieć odczucia, że historia zatacza krąg i wracamy do czasów bł. ks. Jerzego Popiełuszki, który tak opisywał medialną rzeczywistość czasów stanu wojennego: ?Musimy nauczyć się odróżniać kłamstwo od prawdy. Nie jest to łatwe w czasach, w których żyjemy, w czasach, w których powiedział współczesny poeta, że „nigdy jeszcze tak okrutnie nie chłostano grzbietów naszych batem kłamstwa i obłudy…” Nie jest łatwe dzisiaj, gdy w ostatnich dziesiątkach lat urzędowo w glebę domu ojczystego zasiewano ziarna kłamstwa i ateizmu, zasiewano ziarna laicystycznego światopoglądu, tego światopoglądu, który jest filisterskim produktem (?) masonerii dziewiętnastego wieku. Zasiewano go w kraju, który od ponad tysiąca lat jest wrośnięty mocno w chrześcijaństwo. (?) Nie służą rozwojowi prawdy kłamstwo i półprawdy płynące szeroką rzeką w środkach masowego przekazu. Nie służy układanie programów telewizyjnych (dziś powiedzielibyśmy rozdzielanie koncesji na dostęp do nowoczesnych technologii) tylko pod kątem oficjalnej propagandy, świeckiej moralności, jakby w Polsce w ogóle nie było chrześcijan. Przecież ludzie wierzący mają prawo do filmów religijnych, pogadanek biblijnych, mają prawo za pośrednictwem ekranu telewizyjnego towarzyszyć działalności Ojca Świętego(?). Tylko i wyłącznie katolikowi nie wolno propagować skutecznie swoich poglądów. Zabrania mu się nie tylko zwalczać poglądy przeciwne lub w jakiś inny sposób polemizować, lecz po prostu nie wolno mu bronić przekonań swoich czy przekonań ogólnoludzkich wobec napaści choćby najbardziej oszczerczych i krzywdzących. Nie wolno prostować fałszów, które inni mają pełną swobodę głosić i rozszerzać bezkarnie…” Jak to wygląda dziś wystarczy prześledzić wyroki polskich sądów i orzecznictwo międzynarodowych trybunałów. Pod prawną ochronę brane są organizacje i parady sodomitów, niszczona jest wiara, moralność, rodzina i patriotyzm i to w stopniu, jaki twórcom stanu wojennego zapewne nawet się nie śnił.
Wystarczy zobaczyć, jak za obce pieniądze tworzy się filmy, rzekomo na motywach historycznych, pełne aluzji do współczesności, będące pokłosiem nienawiści do Polski i Polaków. Moje pokolenie, wychowane na nauczaniu bł. Jana Pawła II uczono szanować każde życie i uważać je za święte. Świadectwo Majdanka, Auschwitz i Katynia jest dla nas wyjątkowo czytelną przestrogą, ale ukazywanie nas, jako narodu zbrodniarzy i bratobójców, gdy na naszej ziemi wielu z naszych przodków zapłaciło najwyższą cenę – życia swojego i swoich rodzin (warto wspomnieć chociażby rodzinę Ulmów) spiesząc z pomocą swoim sąsiadom i braciom żyjącym od wieków obok siebie, jest najdelikatniej mówiąc w kategoriach moralnych oszczerstwem i podłością moralną.
Panie i Panowie sprawujący władzę; reprezentanci narodu spod różnych sztandarów, stopni i godności. Kochani związkowcy ? bohaterowie z lat mego dzieciństwa, ludzie o spracowanych dłoniach, wytężonych umysłach, bracia i siostry w Chrystusie. Ojczyzna w potrzebie! Czy tego nie widzicie? Spójrzcie na wasze dzieci, z którymi dziś coraz częściej nie macie już wspólnego języka. Gdy wrócicie do domów, pośród pożółkłych fotografii z tamtego okresu, sięgnijcie i do tych nowszych, zdjęć waszych dzieci i wnuków pomnażających dziś z dala od rodzinnego domu, bogactwo Stanów Zjednoczonych, Francji, Irlandii, Niemiec i Zjednoczonego Królestwa, bo w kraju, w którym wydano wyrok na nadzieję, uznali, że nie ma czego szukać i trzeba wyjechać. Odwróćcie świąteczną kartkę i spójrzcie na te słowa pisane z roku na rok coraz bardziej niepoprawną polszczyzną, z miejsc czasem tak bardzo odległych. Dla kogo tak się kłócicie? Komu zostawicie dziedzictwo praojców, kto kiedyś siądzie przy was i głowę przytuli, i na czyich kolanach będą przesiadywać wasze wnuczki i wnuki?
Czy to naprawdę jest dla Was bez znaczenia? Spójrzcie na dzieci, które dziś, tak jak my 31 lat temu też obserwują dorosły świat i też zapamiętują wypowiadane przez nas zdania, nasze odczucia i nastroje. Co zapamięta pokolenie dzieci, z czasów, w których żyjemy? Spójrzcie na pokolenie, które zagubiło się w warunkach wolności, które nie wie już, komu wierzyć i komu można zaufać, więc nie ufa nikomu. Dostrzeżcie dzieci i młodzież, które codziennie od kilkunastu lat spotykam na katechezie, a które coraz bardziej zdają się być zdezorientowane i zagubione w dzisiejszym świecie. Poddawane jak kiedyś agresywnej laicyzacji i demoralizacji. Na kogo wyrosną? Jakie założą rodziny? Nad czyim grobem się zatrzymają i zmówią modlitwę, o których zaś ze swych przodków będą wstydliwie milczeć? Nie proszę Was dzisiaj o akt heroizmu, nie apeluję do patriotycznych sumień. Mówię do was jak do braci i do sióstr w Chrystusie, byście dla dobra swoich rodzin, abyście dla swoich dzieci raz jeszcze ze wszystek sił spojrzeli sobie w oczy, gdy będzie znak pokoju, podali sobie dłonie i jak dzieci tego samego narodu zdobyli się na odwagę, by podjąć walkę o odzyskanie tego, co nam zabrał stan wojenny. O odzyskanie nadziei. O stanięcie w prawdzie. ?Prawda jest bardzo delikatną właściwością naszego rozumu. Dążenie do prawdy wszczepił w człowieka sam Bóg, (nauczał bł. Ks. Jerzy Popiełuszko, męczennik naszych czasów) stąd w człowieku jest naturalne dążenie do prawdy i niechęć do kłamstwa. Prawda, podobnie jak sprawiedliwość, łączy się z miłością, a miłość kosztuje. Prawdziwa miłość jest ofiarna, stąd i prawda musi kosztować. Prawda zawsze ludzi jednoczy i zespala. Obowiązkiem chrześcijanina jest stać przy prawdzie, choćby miała ona wiele kosztować. Bo za prawdę się płaci, tylko plewy nie kosztują. Za pszeniczne ziarno prawdy trzeba czasami zapłacić.?
Ta nadzieja i prawda jest niezbędna, aby przetrwać nie tylko tzw. kryzys ekonomiczny w światowej gospodarce, ale ta nadzieja i prawda są niezbędne, aby nie dać sobie odebrać godności Dzieci Bożych. Jakże łatwo dziś zrzuca się winy na bliźnich. Jakże łatwo rezygnuje się z osobistego rachunku sumienia, zastępując go potokiem słów pełnych podstępu, złości i przewrotności.
Oto nasze czasy zdają się na nowo hołdować starożytnej dewizie divide et impera – dziel i rządź. Kochani związkowcy, bracia i siostry zasiadający w zaszczytnych poselskich i senatorskich ławach, przedstawiciele samorządów i instytucji pozarządowych, bracia dziennikarze. Służcie Prawdzie! Służąc prawdzie służycie także Dobru, Miłości i Wolności. Nie ulegajmy pokusie skłócania narodu, w imię doraźnych korzyści. Porzućmy ten iście diabelski kalendarz, w którym na każdą porę roku przewidziana jest medialna nagonka na inną grupę społeczną: w ferie, na nauczycieli, w czasie kolędy na duchownych, w czas zimy na górników, w czasie świąt na przewoźników i kolejarzy. Wszyscy jesteśmy dziećmi tego samego Boga. Wszyscy jesteśmy synami i córkami naszej ziemskiej Ojczyzny. Wszystkim też chyba zależy nam na dobru tych, którym przekażemy kiedyś i ten dorobek materialny i dorobek dziejów.
Jest to niezwykle ważne w chwili, kiedy narodowa kłótnia przybrała niespotykany dotąd obrót. Gdy w publicznej debacie słyszymy wezwania do wyrzeczenia się polskości, gdy walka z krzyżem i walka z Chrystusem zdaje się przybierać na sile i zmierzać w kierunku wytyczonym przez architektów stanu wojennego. ?Kościół przyniósł Polsce Chrystusa ? to znaczy klucz do rozumienia tej wielkiej i podstawowej rzeczywistości, jaką jest człowiek. Człowieka bowiem nie można do końca zrozumieć bez Chrystusa. (uczy nas bł. Jan Paweł II) A raczej człowiek nie może siebie sam do końca zrozumieć bez Chrystusa. Nie może zrozumieć ani kim jest, ani jaka jest jego właściwa godność, ani jakie jest jego powołanie i ostateczne przeznaczenie. Nie może tego wszystkiego zrozumieć bez Chrystusa. I dlatego Chrystusa nie można wyłączać z dziejów człowieka. W jakimkolwiek miejscu ziemi. Nie można też bez Chrystusa zrozumieć dziejów Polski ? przede wszystkim, jako dziejów ludzi, którzy przeszli i przechodzą przez tę ziemię.? (Jan Paweł II, 2 czerwca 1979)
Gilbert Chesterton, zanim nadeszły walczące z Bogiem totalitaryzmy proroczo przestrzegał:
?Oto ostatnia ze zdumiewających cecha wiary chrześcijańskiej: jej wrogowie gotowi są walczyć z nią każdą bronią, używając nawet mieczy, które kaleczą im palce, czy pochodni, od których zajmują się ich własne domy. Ludzie, którzy rozpoczynają walkę z Kościołem w obronie wolności i człowieczeństwa, kończą na wyrzeczeniu się wolności i człowieczeństwa, byle tylko móc dalej walczyć z Kościołem. Poświęcają istnienie ludzkości, byle móc udowodnić nieistnienie Boga. Prawdą jest nie tylko to, że wiara jest matką wszystkich energii świata, ale również to, że jej przeciwnicy są sprawcami wszelkiego zamętu na ziemi. Sekularystom nie udało się zniszczyć rzeczy Boskich; zdołali jednak zniszczyć rzeczy świeckie. Tyrani nie dosięgli nieba ? udało im się jedynie spustoszyć ziemię??
Czy znów czeka nas spustoszenie ziemi w imię walki z niebem? Czy nie jest czas najwyższy, by upomnieć się dziś o poszanowanie godności ludzkiej, o prawo Boże wpisane w naszych sercach, o prawa ludzi wierzących w Boga i miłość posuniętą aż do miłości nieprzyjaciół? Upominał się o nie bł. Kapłan ? męczennik naszych czasów, gdy mówił: ?Pomnażać dobro i zwyciężać zło, to dbać o godność dziecka Bożego, o swoją godność ludzką. Zachować godność, by móc powiększać dobro i zwyciężać zło, to pozostać wewnętrznie wolnym, nawet w warunkach zewnętrznego zniewolenia, pozostać sobą w każdej sytuacji życiowej. Jako synowie Boga nie możemy być niewolnikami. Nasze synostwo Boże niesie w sobie dziedzictwo wolności. Wolność dana jest człowiekowi, jako wymiar jego wielkości. Zachować godność, by móc powiększać dobro i zwyciężać zło, to kierować się w życiu sprawiedliwością. Sprawiedliwość wypływa z prawdy i miłości. Im więcej jest w człowieku prawdy i miłości, tym więcej i sprawiedliwości. Sprawiedliwość musi iść w parze z miłością, bo bez miłości nie można być w pełni sprawiedliwym. Gdzie brak jest miłości i dobra, tam na jej miejsce wchodzi nienawiść i przemoc. Zwyciężać zło dobrem, to zachować wierność prawdzie.
Dziś niestety wołanie o prawdę zostało w wielu przypadkach uznane za sprawę polityczną.
Sprawą polityczną jest dziś stawianie pytań o okoliczności śmierci Polskiego Prezydenta i 95 innych osób, oraz kwestionowanie kłamstw, które i tak nie wytrzymują próby czasu.
Sprawą polityczną jest dziś wołanie o prawdę o życiu ludzkim, które zaczyna się od momentu poczęcia.
Sprawą polityczną jest dziś prawda o małżeństwie i rodzinie, jako związku mężczyzny i kobiety, wobec szerzącej się jak zaraza sodomickiej propagandy i to mimo faktu, że Konstytucja Najjaśnieszej Rzeczypospolitej wciąż rozumie małżeństwo jako związek mężczyzny i kobiety.
Sprawą polityczną jest dziś prawda o nierównym dostępie do współczesnych technologii i dyskryminowanie telewizji Trwam i Radia Maryja.
?Tymczasem (cytując po raz kolejny męczennika tamtych dni) żyć w prawdzie to być w zgodzie ze swoim sumieniem. Prawda zawsze ludzi jednoczy i zespala. Wielkość prawdy przeraża i demaskuje kłamstwa ludzi małych, zalęknionych. Od wieków trwa nieprzerwana walka z prawdą. Prawda jest jednak nieśmiertelna, a kłamstwo ginie szybką śmiercią. Stąd też, jak powiedział zmarły (?) kardynał Stefan Wyszyński: „Ludzi mówiących w prawdzie nie trzeba wielu. Chrystus wybrał niewielu do głoszenia prawdy. Tylko słów kłamstwa musi być dużo. (bł. Ks. Jerzy Popiełuszko, 27 maja 1984)
Jeśli więc pragniemy ocalić wolność, jeśli zależy nam na obronie Prawdy Dobra i Piękna w życiu społecznym, politycznym, ale też osobistym i rodzinnym, zerwijmy z ponurym dziedzictwem stanu wojennego. Nie jesteśmy niewolnikami, jesteśmy synami Boga Jedynego. Dlatego też kończąc to kazanie pozwolę sobie zacytować słowa piosenki z tamtych czasów, piosenki opisującej bolesną rzeczywistość, będącej swoistą litanią do ojczyzny, ale zakończonej słowami nadziei?
Jaki jeszcze numer mi wytniesz,
W którą ślepą skierujesz ulicę?
Ile razy palce sobie przytnę,
Nim się wreszcie klamki uchwycę,
By otworzyć drzwi do twego serca,
Które przeszło już tyle zawałów…?
Czy nikogo więcej nie obudzą
W twym imieniu oddane wystrzały?
Nie pragnę wcale byś była wielka,
Zbrojna po zęby, od morza do morza
I nie chcę także, by cię uważano
Za perłę świata i wybrankę Boga.
Chcę tylko domu w twoich granicach,
Bez lokatorów stukających w ściany,
Gdy ktoś chce trochę głośniej zaśpiewać
O sprawach, które wszyscy znamy.
Jakim ludziom jeszcze pozwolisz,
By twym mózgiem byli i sumieniem?
Kto z przyjaciół pokaże mi blachy,
Kładąc rękę na moim ramieniu?
Czy twój język nadal pozostanie
Arcyszyfrem nie do rozwiązania,
Czy naprawdę zaczęłaś odpowiadać
Na najprostsze zadane pytania?
Nie pragnę wcale…
Ile razy swoją twarz ukryjesz
Za zasłoną flag i transparentów,
Ile lat będziesz mi przypominać
Rozpędzony burzą wrak okrętu?
Tą litanią się do ciebie modlę,
Bardzo bliska jesteś i daleka,
Ale jest coś takiego w tobie,
Że pomimo wszystko wierzę… czekam…
2 myśli w temacie “Kazanie na mszę św. w czasie obchodów XXXI rocznicy wprowadzenia stanu wojennego.”