Archiwum kategorii: Cywilizacja życia kontra cywilizacja śmierci

Handel ciałem

Fot. ? lexaarts - Fotolia.com
Fot. ? lexaarts – Fotolia.com

Przed laty w gorącym czasie matur prowadziłem interesującą rozmowę z jednym z maturzystów. Zapytał wprost, czy on się nadaje do seminarium duchownego. „Widzi ksiądz, mówi. Katechetka szykuje mnie od pierwszej klasy do seminarium. Tyle, że wydaje mi się, że ja się nie nadaję.” „Po czym to sądzisz?”, pytam. „Przecież jesteś wierzący, z tego co mi wiadomo masz na świadectwie dobrą ocenę z religii, a poza tym jesteś grzeczny i kulturalny. To bardzo dobre i potrzebne cechy w tej posłudze. Dlaczego się nie nadajesz?” Spuścił głowę, przez chwilę nie mówiąc nic, po czym po męsku spojrzał mi w oczy i powiedział: „Proszę Księdza, ja i moi koledzy jesteśmy wychowani na pornografii. Ja nie potrafię normalnie spojrzeć na dziewczynę. Niech Ksiądz zobaczy” – wskazał w kierunku idących w oddali dwóch koleżanek, ubranych całkiem przyzwoicie i bynajmniej nie wyzywająco. Patrząc na dziewczynę, od razu wyobrażam sobie „różne rzeczy”. Ja nie mogę zostać księdzem…”

Nigdy nie poszedł do seminarium. Zresztą nie mam z nim od lat kontaktu i nie wiem, jak potoczyło się jego dorosłe życie. Był na tyle uczciwy, żeby przyznać przed sobą, że problem, w jaki wszedł zwyczajnie go przerasta. Dziś jednak, gdy lokalna prasa na nowo podejmuje temat pornografii i prostytucji nieletnich, warto postawić sobie zupełnie inne pytanie, a właściwie nawet kilka pytań. Po pierwsze, ilu takich chłopców i ile takich dziewcząt od młodych lat zostało okaleczonych przez kontakt z wulgarnym wizerunkiem ludzkiego ciała? Ilu takich ludzi na co dzień przeżywa dramat, próbując zapanować nad wyobraźnią, która podsuwa wulgarne obrazy i kusi, redukując drugiego człowieka do roli przedmiotu, mającego służyć tylko w jednym, określonym celu? Po drugie, nawet jeśli ci chłopcy, odczuwający z jednej strony pragnienie zostania księdzem uczciwie rezygnują i przyznają przed Bogiem i sobą, że ich psychika i płciowość zostały nieodwracalnie okaleczone, to czy z taką psychiką stworzą kochające się rodziny? Będą wzorowymi mężami i ojcami? Po trzecie wreszcie, jak mają szanować swoje ciało i swój wizerunek dzieci, bombardowane na każdym kroku reklamami o wiadomych podtekstach, oglądające nieprzyzwoite sceny zamieszczane filmach, często bez jakiegokolwiek odniesienia do całości scenariusza?

To wszystko musi nam dorosłym spędzać sen z oczu, bo dusza dziecka, czysta i niewinna jest dziś narażona z wielu stron na ogromne niebezpieczeństwo. Takie cnoty jak wstydliwość, skromność, czystość w mowie i uczynkach to dziś często pojęcia niezrozumiałe i dla wielu niepotrzebne.

Kiedyś jadąc z moją grupą maturzystów na pielgrzymkę na Jasną Górę zobaczyłem, jak w ciągu chwili większość chłopców „przykleiła się” do okien z jednej tylko strony autobusu, śmiejąc się i rzucając niewybredne komentarze. Podszedłem i zadałem tylko jedno pytanie: „Panowie, gdyby tam stała Wasza siostra, też byście tak reagowali?” Część z nich zawstydzona zwiesiła głowy, wszyscy zaś wrócili na swoje miejsce.

Grzech odbiera człowiekowi tożsamość. Pozbawia go twarzy i skupia tylko na jednym z aspektów jego człowieczeństwa. Swojego czasu, po premierze słynnych „Galerianek” dużo pisało się i mówiło na ten temat. Często wymienia się ubóstwo, nierówności społeczne, chęć łatwego zysku. Tyle że, nie są to zjawiska nowe. Nowością jest natomiast popkultura masowo pozbawiająca ludzi wstydu od najmłodszych już lat. Moda, która masowo tworzy „małych starych”, dzieci od najmłodszych lat ubierane na wzór dorosłych, stylizowane na wzór aktorów i aktorek wyznaczających współczesne trendy mody. Szkolne „konkursy piękności”, wybory „naj” utwierdzają dzieci w przekonaniu, że wszytko to, co im się przedstawia to kwestia czasu i ceny.

Co więc nas czeka w najbliższej przyszłości? Posłużę się cytatem zaczerpniętym z jednego z filmów fabularnych ukazujących handel dziećmi w jednym z krajów Azji. Wolontariuszka pomagająca dzieciom ulicy, mówi do głównego bohatera, próbującego ocalić sprzedaną do domu rozpusty kilkunastoletnią dziewczynkę: „aby wyrwać dziewczynkę z takiego miejsca, potrzeba pięciu minut. Aby przywrócić ją społeczeństwa, potrzeba więcej niż pięć lat.”

Ile więc czasu potrzeba, by przywrócić czystość w sercach współczesnych dzieci i młodzieży?

Polecane wpisy:

Jak Ci nie wstyd?

Egoizm to też miłość!

Fot. ? olly - Fotolia.com
Fot. ? olly – Fotolia.com

Pewien bogaty Egipcjanin bardzo kochał swoją żonę. Niestety, ciężko zachorowała, i mimo najlepszej opieki medycznej, jaką był w stanie jej zapewnić, zmarła. Bardzo przeżył tę śmierć. Próbując ukoić swój ból, postanowił, że wybuduje jej najpiękniejszy grobowiec na świecie. Aby to było możliwe, należało zabalsamować ciało ukochanej żony. W międzyczasie rozpoczęto budowę imponującej piramidy – grobowca, który miał przyćmić wszystkie inne współczesne grobowce. Wnętrze oczywiście było zaprojektowane przez najlepszych architektów. Wysadzane drogimi kamieniami, udekorowane złotymi ozdobami, pełne przepychu i splendoru. Wreszcie wyznaczono dzień pogrzebu. Wniesiono ciało ukochanej żony, które zmumifikowane nie było już tak piękne jak za życia. Egipcjanin nagle posmutniał. Jego wzrok wędrował  na przemian od ciała do bogatych ozdób i odwrotnie. Wreszcie  jego wzrok spoczął na ciele żony. Zamyślił się dłuższą chwilę i zdegustowany powiedział do służących: „zabierzcie TO stąd. Nie pasuje do tej cudownej konstrukcji…”.

Stara legenda, która przypomniała mi się niedzielnego wieczoru, podczas gdy przeglądam wciąż niedokończoną katechezę do drugiej klasy liceum na temat in vitro i klonowania. Ostatnim razem stwierdzenie, że in vitro to egoizm rodziców wywołało gorącą dyskusję. Jak to, oskarżać ludzi, którzy tak bardzo pragną dziecka o egoizm?  Sięgam więc do słownika języka polskiego i czytam: „egoizm –  postawa charakteryzująca się nadmierną lub wyłączną miłością samego siebie, podporządkowaniem własnym potrzebom interesów innych ludzi, myśleniem wyłącznie o sobie i swoich korzyściach. Kochani moi, więc egoizm, to też miłość! Tyle, że miłość nieuporządkowana, miłość, która przedkłada swoje „ja” nad dobro innych ludzi. w tym wypadku nad dobro także tych, którzy zostaną poczęci w sztuczny sposób, lecz „nie przejdą selekcji” i w najlepszym razie zostaną „zamrożeni” w ciekłym azocie. Egoizm nie jest nienawiścią, lecz miłością, tyle że chorą. Obiecałem moim uczniom, że poszperam w Internecie, żeby potwierdzić informację, którą kiedyś podały media. Znalazłem artykuł z Rzeczpospolitej z 2010 roku. Jest niedługi, więc go zacytuję w całości:

„Wiele kobiet na Wyspach przechodzi kosztowną procedurę in vitro, by po udanym zabiegu zmienić zdanie i usunąć ciążę. Zwykle, jak donoszą brytyjskie media, na koszt państwa.

Taką decyzję podejmuje co roku blisko 80 kobiet ? wynika z danych Urzędu ds. Płodności i Embriologii (HFEA). Prawie połowa z nich w wieku 18 ? 34 lat przerywa ciążę, kierując się względami ?społecznymi?, a nie zdrowotnymi. Część dokonuje aborcji, bo czuje się przymuszana do macierzyństwa. Inne ? bo rozpada się ich związek. Według byłej posłanki konserwatywnej Ann Widdecombe kobiety te traktują dzieci jak ?modne zabawki?. Podobnego zdania jest prof. Bill Ledger z HFEA. ? One nie mogą być zaskoczone ciążą, bo nie można przypadkiem zajść w ciążę w wyniku in vitro ? mówi.

Zabieg in vitro kosztuje do 8 tysięcy funtów. W wielu przypadkach płacą za niego, podobnie jak za aborcję (ok. 5 tysięcy funtów), państwo, czyli podatnicy.” RP 08-06-2010

Dziś Chrystusa Króla Wszechświata. Przypominają mi się słowa innej mojej uczennicy, Kasi, która na jednej z lekcji na ten temat powiedziała m.in. „O czym w ogóle jest ta dyskusja? Gdybyśmy naprawdę mieli wiarę, świat nawet nie pomyślałby o aborcji czy in vitro…”.

Może więc warto zaufać Słowu Bożemu, które zachęca nas do innej, prawdziwej miłości: „Miłość niech będzie bez obłudy! Miejcie wstręt do złego, podążajcie za dobrem! W miłości braterskiej nawzajem bądźcie życzliwi! W okazywaniu czci jedni drugich wyprzedzajcie! Nie opuszczajcie się w gorliwości! Bądźcie płomiennego ducha! Pełnijcie służbę Panu! Weselcie się nadzieją! W ucisku bądźcie cierpliwi, w modlitwie – wytrwali! Zaradzajcie potrzebom świętych! Przestrzegajcie gościnności! Błogosławcie tych, którzy was prześladują! Błogosławcie, a nie złorzeczcie! Weselcie się z tymi, którzy się weselą. płaczcie z tymi, którzy płaczą. Bądźcie zgodni we wzajemnych uczuciach! Nie gońcie za wielkością, lecz niech was pociąga to, co pokorne! Nie uważajcie sami siebie za mądrych! Nikomu złem za złe nie odpłacajcie. Starajcie się dobrze czynić wobec wszystkich ludzi! Jeżeli to jest możliwe, o ile to od was zależy, żyjcie w zgodzie ze wszystkimi ludźmi!” Rz 12,9-18

Tragedia w górach

Fot ? Daniel Prudek - Fotolia.com
Fot ? Daniel Prudek – Fotolia.com

Podczas jednej z wypraw na Mont Everest doszło do tragedii. Zginął jeden z uczestników wyprawy, a reszta musiała zawrócić. Żegnając w sposób symboliczny swojego kolegę i towarzysza wspinaczki, ekipa przez chwilę w zamyśleniu patrzyła najpierw na przepaść, w której już na zawsze miał pozostać ich kolega, później na szczyt, po czym jeden z uczestników przemówił: „Pokonałeś nas Evereście. Jeden z nas zostanie tu na zawsze, a my musimy zawrócić. Ostateczne jednak zwycięstwo będzie należało do nas! Bo ty, już nie będziesz wyższy, niż jesteś. Twoje zbocze, nie może już być bardziej niebezpieczne, niż było dziś. My jednak schodząc na dół, idziemy, aby kiedyś tu jeszcze powrócić. I powrócimy, silniejsi i bardziej doświadczeni. Powrócimy pokonując własne słabości i lęki i wówczas cię zdobędziemy…”

To tylko legenda. Być może jak w każdej bajce i w tej legendzie jest okruch prawdy. Tyle, że ja dziś zawracam z innej „górskiej wyprawy”. Na zegarze dochodzi północ… Schodzę dzisiejszego dnia po zmaganiu się z moją ukochaną klasą. I piszę to, bez najmniejszej szczypty ironii…  Część „potyczki” dostępna w komentarzach pod wpisem „Powiedz mi czego słuchasz, a powiem ci kim jestem.” Przeglądam to wszystko i zastanawiam się, co myśleć. Tak zwyczajnie po ludzku widzę, że dziś muszę „wracać”. Trzeba jeszcze więcej modlitwy, potrzeba więcej siły i wytrwałości, bo szczyty nie będą już większe, niż wyrosły przez wieki, kiedyś więc z Bożą pomocą staną się możliwe do pokonania.

Z jednej więc strony spoglądam ku niedoścignionym szczytom, gdzie Prawda, Dobro, i Piękno spogląda oczyma pełnymi miłości na człowieka wabiąc tych, których stworzył na swój obraz i podobieństwo. Z drugiej patrzę na szczyty trudności i przeszkód, szczyty wiodące ku przepaści, w jaką spada tak wielu z tych, którzy mając dwanaście, szesnaście czy dwadzieścia kilka lat stracili już wiarę w lepszy świat, rozpoczynając rywalizacje o miano najlepszego w tym najgorszym.

Gdzie popełniliśmy błąd? Co zaniedbaliśmy, jako dorośli, katecheci, duchowni, że pokolenie, które rośnie na naszych oczach, domaga się prawa do …zmarnowania sobie życia? A teraz? Jak zwykle w takich przypadkach zasadnym staje się pytanie stawiane w słowach piosenki Perfectu:

„Czy w milczeniu białych haniebnych flag
Zejść z barykady
Czy podobnym być do skały
Posypując solą ból
Jak posąg pychy samotnie stać (…)

Czy w bezsilnej złości łykając żal
Dać się powalić
Czy się każdą chwilą bawić
Aż do końca wierząc, że
Los inny mi pisany jest (…)” ?

Przeklęte dzieci

Fot. ? Scott Griessel - Fotolia.com
Fot. ? Scott Griessel – Fotolia.com

Turysta próbuje zaparkować samochód jak najbliżej górskiego szlaku. Niestety, wszystkie parkingi pozajmowane. Wreszcie dostrzega wąską uliczkę, położoną pomiędzy niezbyt zadbanymi domostwami. Przez chwilę się waha, czy auto będzie tu bezpieczne, ale widząc starego bacę pyta: „Baco, mogę tu postawić samochód”. Baca zaś: „Ja, możecie.” „A dzieci tu są grzeczne? Nie zniszczą mi auta?” Dopytuje turysta. „Panocku, u nos som same grzeczne dzieci”, słyszy zapewnienia Bacy.

No więc turysta stawia samochód i idzie w góry. Wracając własnym oczom nie wierzy. Już z dala dostrzega, jak jego auto otoczyła gromada nastolatków. Tłuką szyby, rysują po karoserii, skaczą po samochodzie. Biegnie co sił i prawie ze łzami w oczach krzyczy zrozpaczony: „Baco, Baco, mówiliście, że dzieci tu są grzeczne, a to co? Mój samochód! Co z niego zrobili?” Na to Baca: „Pytaliście o dzieci, więc padołem i padom, że dzieci tu są grzeczne, a te co wom auto rozwalili, to nie dzieci, tylko miejscowa hołota!”

Owszem, być może „spaliłem” nieco tę anegdotę, cenzurując ją, czyli zamieniając tu i ówdzie zakres słownictwa na nieco mniej wyraziste, czy jak mówią inni, nie wulgarne.

Otóż dawno już się zbierałem, aby poruszyć temat owych słynnych trzech rzeczowników i jednego czasownika, które wystarczą niektórym do wyrażenia wszelkich możliwych stanów duszy i ciała. Swoistym znakiem czasów jest jednak to, że krąg tych osób coraz częściej powiększają dzieci i co jest jeszcze bardziej przykre, coraz częściej dziewczynki. Wystarczy przejrzeć facebookowe profile milusińskich, żeby zobaczyć, jakie treści są tam wypisywane. Mało tego, jak to zwykle na tym portalu bywa, są one sygnowane własnym zdjęciem oraz imieniem i nazwiskiem.

Pokazuje to, że niestety takim językiem dorośli coraz częściej nie tylko posługują się w obecności dzieci, ale wręcz takim słownictwem zwracają się do dzieci. Dlatego przestaje powoli dziwić, że w szkole, kiedy nauczyciel w sposób kulturalny mówi, „Jasiu, bardzo Cię proszę o spokój, proszę cię odłóż ten długopis, proszę podejdź itp”., zderza się z całkowitym brakiem reakcji. Zwyczajnie nikt tak w domu czy w środowisku rówieśniczym do niego tak nie mówi…

Zwulgaryzowanie przestrzeni publicznej sięga zenitu i to niestety przy zachwycie tzw. wiodących mediów. Tzw. „parady równości”, obsceniczne treści prezentowane w mediach, nazywanie sztuką tego, co jest zwykłym epatowaniem bluźnierstwem i wulgarnością, (o czym pisałem wczoraj  -wpis p.t. „Piękno i Bestia”) sprawiają, że coraz więcej dzieci uważa za normę taki styl bycia i wyrażania się.

Co nas czeka w związku z tym w ciągu najbliższego czasu? Nikt z nas nie jest prorokiem, aby to przewidzieć, ale świadomość, że żadnej dziedziny życia człowiek tak nie przeklina i nie wulgaryzuje, jak tę, która w jakiś sposób wiąże się z początkiem jego życia, skłania do modlitwy nie tylko za przeklinające dzieci, ale także, a może przede wszystkim za te przeklęte przez własnych rodziców, i to czasem od pierwszych dni ich istnienia…

Tolerancja jest do bani

Child Abuse series
Fot. ? Olga Yarovenko – Fotolia.com

Nie tak dawno temu zostałem zapytany przez pewnego księdza, czy wiem, jakie są rodzaje „kar komputerowych”, jakie rodzic stosuje względem krnąbrnego dziecka. Jako że nie odgadłem tej, o którą mu chodziło, opowiedział mi swoje zdarzenie, jakie miało miejsce, gdy chodził po kolędzie. Zaraz na początku wizyty -jak mówił- przywitał go dobrze zbudowany mężczyzna, zapraszając do wejścia. Sam wygląd owego człowieka, miał wg jego słów robić odpowiednie wrażenie. „Niech ksiądz siada. Kawa czy herbata?” zapytał. Na próbę tłumaczenia, że to dopiero początek dnia i czasu niewiele, stanowczym głosem stwierdził. Niech ksiądz siada! Ja się muszę wygadać”, skwitował. Siedzący obok z wystraszoną miną jego syn próbował jeszcze błagalnym głosem negocjować, powtarzając „tato, proszę cię, nie mów”, ale po kolejnym „cicho siedź! Wszystko powiem księdzu!” zupełnie zrezygnował z przyjętej „linii obrony”.

Otóż jak już kawa znalazła się na stole, ojciec zaczął swoją opowieść. „Pracuję na kilku etatach, w domu jestem rzadko, wszystko po to, żeby temu gnojkowi nic nie brakowało. A tu co? Jestem w pracy, a tu ze szkoły dzwoni mi nauczycielka, żeby przyjść, bo kazała mu kupić sobie czysty zeszyt, a on jej odpowiedział, że go nie stać! Rozumie ksiądz? Jak wpadłem do domu, słyszałem tylko od drzwi: „tato, proszę cię, tylko daj mi karę komputerową. Proszę!” No to dostał karę komputerową, spuściłem mu lanie kablem HDMI…”.

Ot kara komputerowa. Ale do rzeczy. Miało być o tolerancji, a nie o karach komputerowych czy cielesnych. Zresztą o tym szerzej innym razem. Co więc ma wspólnego kara dla krnąbrnego dziecka z tolerancją lub jej brakiem? Otóż coraz bardziej przeraża mnie fakt, jak pod wpływem medialnej propagandy kształtuje się świadomie, bądź też nie „nowy laicki dekalog”, w którym przykazania dane ongiś człowiekowi przez Boga zostają zastępowane czymś, co na pierwszy rzut oka brzmi podobnie, ale przynosi w rezultacie opłakane skutki.

Ileż to razy da się słyszeć pełen wyrzutu sumienia głos zwłaszcza matek, które mówią: „jestem nietolerancyjna dla swoich dzieci”. Wtedy zaś zwykle dopytuję, co to oznacza. Przemoc fizyczną? Poniżanie? Izolowanie od środowiska rówieśniczego? Często okazuje się, że nic z tych rzeczy, a najczęstsze tłumaczenie, to „no wie ksiądz, dziś są inne czasy, a mnie trudno jest się z tym pogodzić.” I tu zaczyna się cały katalog owych nowości od wyjazdu dorastającej córki z „kolegą” pod namiot na wakacje, po wprowadzenie do domu kogoś, z kim owa pociecha ma zamiar pomieszkiwać, oczywiście na koszt mamy i taty”. No więc w takich sytuacjach, to chwała Bogu, że mama czy tato jeszcze okazali się „nietolerancyjni” i przegonili gdzie pieprz rośnie takiego amanta, który chciałby być nieślubnym zięciem na utrzymaniu teściowej.

 Co to znaczy, że ktoś jest „nietolerancyjny”? Czy to znaczy, że nie ma w nim miłości bliźniego? Otóż tu jak dla nas ludzi wierzących jest sedno problemu. Ktoś sprytnie wyparł z naszego codziennego języka dwa najważniejsze przykazania: miłości Boga i bliźniego.” Dla przykładu. Jak widzę, że gościu zakłada sobie pętlę na szyję i chce się powiesić, gdy wezwę policję i pogotowie, by go odratować, to jestem nietolerancyjny? Pewnie tak. Ale czy to znaczy, że nie kieruję się miłością Boga i bliźniego. Otóż właśnie kieruję się w tym wypadku tymi wartościami. Czy jak małe dziecko pomaluje kredkami ścianę w domu a rodzice muszą wymienić tapety i zaciskając zęby rezygnują z wakacyjnego wyjazdu a na przyszłość to jest tolerancja, czy miłość bliźniego? Kiedy zaś zrobiłby coś podobnego nastolatek, czy będzie to wbrew miłości Boga i bliźniego czy tylko wbrew zasadom tolerancji sprzedać komputer młokosa i pomalować za to ściany? Nietolerancyjne, ale wychowawcze, a co za tym idzie nastawione na miłość bliźniego, który winien poszanować pracę swoich rodziców.

Cały problem publicznej debaty n.t. tolerancji bierze się stąd, że zagubiła ona z pola widzenia człowieka, o którym bł. Jan Paweł II mówił, że „jest drogą Kościoła”. W jego miejsce, postawiła ludzkie słabości, których już nie tylko tolerowanie ale akceptacja i gloryfikacja ma być szczytem postępu i europejskości. Zapytam więc raz jeszcze. Tolerować kogoś, czy coś? Przecież nawet najwięksi zwolennicy tolerancji zdają się być zgodni z zasadą, że zero tolerancji dla pedofilii, zero tolerancji dla przemocy w szkole, itd.

Jak więc nie pogubić się w tych sporach między tolerancją a miłością Boga i bliźniego? Otóż rozwiązaniem tej dyskusji zdaje się być rozróżnienie pomiędzy różnymi rodzajami dobra. Najważniejszym dobrem jest dobro godziwe – godne aby o niego zabiegać, stanowiące wartość samą w sobie. Drugim, niższym rodzajem dobra jest dobro pożyteczne, o które staramy się, gdyż jest środkiem do osiągnięcia jakiegoś wyższego rodzaju dobra. Jest też dobro przyjemne, które w tej klasyfikacji ma najniższą notę.

Teraz wystarczy spojrzeć na nasz dylemat. Otóż miłość jest dobrem godziwym. Jest pragnieniem dobra dla kogoś, jest uwielbieniem Boga. Tolerancja może być tutaj co najwyżej dobrem pożytecznym, środkiem do celu. I teraz pytanie, jakiego celu? Jeśli tym celem jest dobro człowieka, tolerancja zdaje się być użyteczna. Jeśli tolerancja staje się środkiem do promocji zła, co więcej jeśli w jej imię zamyka się usta dobru, nęka obrońców życia, zabrania głosić chwałę Bożą, nie pozwala bronić dzieci i rodziny, to taka tolerancja jest do bani i tyle!

A na koniec zagadka. Jeśli ktoś w czasach słusznie minionych niszczył pomniki Włodzimierza Ilicza Uljanowa (Lenina) będące symbolem dominacji narzuconego totalitaryzmu komunistycznego, do dziś uważany jest za bohatera. Jeśli dziś ktoś inny niszczy papierową  tęczę będącą symbolem narzucanego nam wbrew woli znacznej większości społeczeństwa totalitaryzmu genderowskiego, pod wieloma względami jeszcze gorszego niż totalitaryzm komunistyczny, to jest ksenofobem, homofobem i faszystą…

Ktoś mi to wyjaśni?

„Cudowne dziecko dwóch pedałów”

mountain bike, front sprocket and pedal

Wyobrażacie sobie imprezę sportową, którą żyje cała Polska plus kilka innych krajów naszej części Europy, transmitowaną na żywo przez TVP, gdy w kluczowym jej momencie zwycięzca zawodów zostaje nazwany „cudownym dzieckiem dwóch pedałów”?

Otóż, główny bohater tego powiedzenia, (Ryszard Szurkowski) które przeszło już do legendy, sam tak wspominał nie tak dawno na łamach prasy tamto wydarzenie: „Dzisiaj często przypomina się, że Bohdan Tomaszewski powiedział kiedyś o mnie, że jestem cudownym dzieckiem dwóch pedałów. Pewnie mi nie uwierzycie, ale w tamtych czasach to nie wywołało żadnych kontrowersji. Pedały to były dwie części po dwóch stronach roweru. Dopiero teraz mamy czasy, gdy ten wyraz kojarzy się przede wszystkim z innym znaczeniem.” (Fakt, 23.07.2013 r.)

Ach te czasy, zmieniające znaczenie takich prostych, normalnych słów. Nadające im treść, która jeszcze kilkanaście lat temu była jednoznaczna i tylko dla nielicznych miała posmak językowej wpadki.

Można by zapytać, kto je tworzy i dokąd one nas wkrótce doprowadzą? Katolicka Nauka Społeczna przypomina, że poprzez grzech rozumiemy akt osobisty, prowadzący do zerwania więzi z Bogiem. Oczywiście, każdy grzech śmiertelny nie tylko  zrywa więź z Bogiem, ale rani też miłość bliźniego. Ponadto wiele grzechów, zwłaszcza w dzisiejszych czasach, gdy świat stał się jedną wielką wioską dotyczy relacji pomiędzy różnymi wspólnotami, społecznościami, czasem całymi narodami.

Nie znaczy to jednak, żebyśmy jak wielu to praktykuje, mieli opuścić bezradnie ręce, głęboko westchnąć, i wyrecytować niesakramentalną formułę samorozgrzeszenia, która mówi: „Nic na to nie poradzimy. Takie czasy”.

Czasy są takie, jacy my jesteśmy. To każdy z nas tworzy je na swoim odcinku życia i współtworzy układając relacje międzyludzkie według określonych norm, czy zasad. Milcząco godząc się na pewne rzeczy, popierając je, nakazując, lub przeciwstawiając się im, przynajmniej w takim zakresie, jaki dla każdego jest możliwy.

Wyzwaniem dzisiejszych czasów jest ocalenie prawdy o człowieku, jego miejscu w świecie i relacji względem Boga. Powtarzanie, że człowiek choć grzeszny, to wciąż mający swoją  nienaruszalną godność, od momentu poczęcia, aż do naturalnej śmierci. Powołany do szczęścia, którego nigdy nie osiągnie bez Boga. Człowiek – istota słaba i grzeszna, która jednak przy pomocy łaski Bożej może i powinna powstawać z upadku, aby wznosić się ku szczytom swego powołania.

Stąd też jedną z największych krzywd, jakie można wyrządzić człowiekowi jest z jednej strony nie oddzielanie grzechu, który jest obrzydliwością w oczach Bożych od grzesznika, którego Bóg miłuje i pragnie jego nawrócenia, aby w ten sposób ocalić go od potępienia. Z drugiej zaś, krzywdą jest milczące przyzwalanie na grzech, propagowanie grzechu, wykorzystywanie struktur lokalnych, krajowych i międzynarodowych  do publicznego sankcjonowania grzesznych zachowań, aż po nakazywanie innym ludziom, społecznościom czy krajom zmian prawnych, mających budować fałszywe przekonanie, że potępiane we wszystkich wielkich religiach monoteistycznych grzechy są normą, zwyczajną odmiennością.

Gdyby ktokolwiek miał wątpliwości, co mówi na ten temat Biblia, zamieszczam poniżej piękny cytat z listu św. Pawła do Rzymian, przestrzegający przed śmiercią wieczną (piekłem) grzeszników, których nawrócenia, a co za tym idzie – ocalenia pragnie Pan Bóg. Człowiek zaś pozostaje istotą wolną. Może złożyć nadzieję w Bogu i odziedziczyć życie, lub zdać się na swoje ciało i odziedziczyć śmierć…

„…Kobiety ich przemieniły pożycie zgodne z naturą na przeciwne naturze. Podobnie też i mężczyźni, porzuciwszy normalne współżycie z kobietą, zapałali nawzajem żądzą ku sobie, mężczyźni z mężczyznami uprawiając bezwstyd i na samych sobie ponosząc zapłatę należną za zboczenie. A ponieważ nie uznali za słuszne zachować prawdziwe poznanie Boga, wydał ich Bóg na pastwę na nic niezdatnego rozumu, tak że czynili to, co się nie godzi. Pełni są też wszelakiej nieprawości, przewrotności, chciwości, niegodziwości. Oddani zazdrości, zabójstwu, waśniom, podstępowi, złośliwości; potwarcy, oszczercy, nienawidzący Boga, zuchwali, pyszni, chełpliwi, w tym, co złe – pomysłowi, rodzicom nieposłuszni, bezrozumni, niestali, bez serca, bez litości. Oni to, mimo że dobrze znają wyrok Boży, iż ci, którzy się takich czynów dopuszczają, winni są śmierci, nie tylko je popełniają, ale nadto chwalą tych, którzy to czynią.” Rz 1,26-32

Schabowy z frytkami i sałatką

Schnitzel mit Pommes
Fot. ? BeTa-Artworks – Fotolia.com

Proszę Państwa, podano do stołu!

Serwujemy dziś schabowego z frytkami i sałatką. Jeśli ktoś jest zaskoczony tym początkiem wpisu, śpieszę wyjaśnić, że póki co, nie zamierzam otwierać działu kulinarnego na moim blogu, a z robieniem kolejnych Mc Mirków moi młodzi przyjaciele muszą niechybnie zaczekać do kolejnego roku, wszak powiało chłodem, a w górach pojawił się pierwszy śnieg. Chciałem jedynie upewnić się, że czytając ten wpis Szanowny Czytelniku nie będziesz krzyczał, że na talerzu leży zamordowane zwierzątko i zniszczone roślinki.

Skąd więc pomysł na tytuł zaczerpnięty z menu książki kucharskiej czy restauracji? Otóż różne lokalne czy międzynarodowe wydarzenia stają się coraz częściej okazją dla bombardowania nas różnymi ideologiami, akcjami lub wydarzaniami, które jak się im bliżej przyjrzeć, mają chyba jako jeden z celów przekonać jak największą liczbę ludzi, że człowiek jest największym pasożytem na świecie i każdy owad, roślinka czy zwierzątko jest po stokroć bardziej godne ochrony niż człowiek.

Zastanawiającym jest przecież, że bardzo często ci sami aktywiści, którzy protestują w obronie roślin, czy zwierząt, uaktywniają się także, w protestach popierających prawo do mordowania nienarodzonych dzieci, związki osób tej samej płci (ani to eko, ani logiczne) lub inne choroby cywilizacji.

Nie tak dawno temu obiegł internet pewien mem, w którym wyłaniające się zza roślin niemowlę z liściem na głowie przestraszone pyta: „a jeśli będę udawał, że jestem rzadką roślinką, czy wtedy pozwolisz mi żyć?” Nic dodać, nic ująć. Bóg podarował człowiekowi piękny świat. Niszczenie go jest prawdziwym barbarzyństwem, ale jeszcze większym barbarzyństwem, wręcz bluźnierstwem względem Stwórcy jest postrzeganie człowieka jako zło panoszące się na świecie, którego im mniej, tym lepiej.

Bóg rzekł do człowieka: „Bądźcie płodni i rozmnażajcie się, abyście zaludnili ziemię i uczynili ją sobie poddaną; abyście panowali nad rybami morskimi, nad ptactwem powietrznym i nad wszystkimi zwierzętami pełzającymi po ziemi”. I rzekł Bóg: „Oto wam daję wszelką roślinę przynoszącą ziarno po całej ziemi i wszelkie drzewo, którego owoc ma w sobie nasienie: dla was będą one pokarmem. A dla wszelkiego zwierzęcia polnego i dla wszelkiego ptactwa w powietrzu, i dla wszystkiego, co się porusza po ziemi i ma w sobie pierwiastek życia, będzie pokarmem wszelka trawa zielona”. I stało się tak. A Bóg widział, że wszystko, co uczynił, było bardzo dobre.”

Futro z norek i żona Piłata

One Hand in a Glass Bowl of Water
Fot. ? oconnelll – Fotolia.com

Razu pewnego Antek wysłał swoją przeziębioną żonę do lekarza. Jakież jednak było jego zdziwienie, gdy po powrocie zakomunikowała mu zaraz od progu, że doktor zalecił jej wczasy na Hawajach, śniadanie podawane do łóżka oraz futro z norek!

Zaniepokojony małżonek, jak stał w domu, tak pędzi czym prędzej do lekarza, wpada bez kolejki do gabinetu i krzyczy od drzwi: „Czyś Pan zwariował? Przy mojej marnej pensji takie zalecenia?” Osłupiały lekarz na to odpowiada bez zastanowienia: „Nie rozumiem, co złego w moich zaleceniach?” Antek na to: „Kto to widział? Wczasy na Hawajach, śniadanie podawane do łóżka oraz futro z norek?!” Lekarz tym razem raczej rozbawiony niż zaniepokojony mówi: „Pańska żona kłamie! Przyszła do mnie kompletnie przeziębiona i przemęczona, więc zaleciłem jej tylko, aby trochę odpoczęła, więcej spała i ciepło się ubierała, kiedy wychodzi na zewnątrz…”

Cóż to jest prawda? Czy, cóż, to jest prawda? Różnica w pisowni niewielka, ale w praktyce, ogromna, prawda?

Zdarzyło mi się nota bene kiedyś, że lektor czytając mękę Pańską, tak właśnie przeczytał. Zamiast czytając słowa Piłata powiedzieć, pytająco, „cóż to jest prawda”, przeczytał twierdząco, jak gdyby wyrósł mu spod ziemi przecinek po cóż, trybem oznajmiającym, „cóż, to jest prawda”.

Od tamtych wydarzeń czasu minęło sporo czasu, jednak jak można wydedukować ze znanego, starego polskiego serialu, kłamstwa dziś nikt nie używa, bo „przeca, syćko prowda! Je świnto prowda, tys prowda i g(…piiii) prowda”.

Tak więc dzisiaj, kłamstwa nie ma, bo wszyscy się nim brzydzą. Za to, okazuję się nazbyt często, że polityk nie kłamie, tylko „mija się z prawdą”, sprzedawca nie kłamie, tylko „reklamuje swój towar”, uczeń nie kłamie, on tylko „umie sobie poradzić na sprawdzianie”, oskarżony nie kłamie, on tylko „prezentuje swoją wersję wydarzeń”, media nie kłamią, one tylko „prowadzą niezależną politykę informacyjną” itp, itd… Konkluzja z tego taka, że nie głupi powiedział, iż gdyby pisano dziś Biblię na nowo, nikt nie odważyłby się napisać, że Kain zabił Abla. Stosując kryteria, aby działać na korzyść tych, co żyją, bo zmarłym już i tak nic nie pomoże, napisano by zapewne, że Kain nie zabił brata, a jedynie pobił go ze skutkiem śmiertelnym.

Swojego czasu, wspomniane już powyżej media pokazały w tej dziedzinie kreatywność niektórych polityków, gotowych skrytykować program własnego ugrupowania, kiedy prowadzący dziennikarz zastosował tzw. prowokację i powiedział, że to są propozycje przeciwnego ugrupowania. Słyszeliśmy także o trosce, jaką niektórzy przejawiają o losy trzeciej ligi hokeja w Polsce a dziś słyszymy coraz częściej jakieś absurdalne tłumaczenia różnej maści „narodowych autorytetów”, którzy oburzają się, gdy zabijanie chorych dzieci nazywa się po imieniu i pałając świętym gniewem tłumaczą, że nie są za prawem do zabijania dzieci, ale za prawem do wyboru… Innymi słowy, absurd goni absurd.

Wracając jednak na koniec do nieszczęsnego Piłata, który trafił nie tylko do Świętej Ewangelii, ale i do Credo, można by przecież przestać się nad nim litować, bo mimo kuriozalnej sytuacji w jakiej się znalazł, miał swoją szansę, kiedy własna żona próbowała go ostrzec. Niestety szukając kompromisu, umył od wszystkiego ręce.

Chciało by się rzec: „o tempus, o memores”, gdyby nie to, że cytując znów Pismo św. ma się czasem iście biblijną refleksję, która podsuwa myślom słowa: „nie wszyscy to rozumieją, ale tylko ci, którym jest to dane”.

Polecane wpisy:

„Miałabym dziś szesnaście lat…”

„Młodzieńczym okiem” – Bartek

„Miałabym dziś szesnaście lat, tyle co Ty wtedy, mamo…”

3d rendered illustration - human fetus month 6
Fot. ? Sebastian Kaulitzki – Fotolia.com

„…też cieszyłby mnie ten świat, przeżyła bym to samo

mamo, nie chciałam umierać, dlaczego mnie nie kochałaś?

Nie miałaś prawa zabierać, życia choć mi je dałaś…”

To tylko fragment znanej piosenki, której treść nie pozostawia obojętnym człowieka, który nie postradał jeszcze resztek wrażliwości.

Nie tak dawno temu, krążył w internecie mem, przedstawiający młodą dziewczynę trzymającą w ręce test ciążowy i w drugiej części obrazka zdjęcie jej nienarodzonego dziecka. Oboje myślą to samo: „moja mama mnie zabije!” Pod obrazkiem podpis: „Czyje obawy i emocje są bardziej uzasadnione? – Kampania Pro live”

Nie tak dawno temu obrazek ten zauważył mój kolega z czasów seminaryjnych z Włoch. Zapytał, co znaczą napisy. Gdy mu przetłumaczyłem, po chwili ten obrazek z tłumaczeniem na j. włoski znalazł się pośród jego ulubionych na popularnym portalu społecznościowym.

Dziś zostałem zapytany drogą niezastąpionego internetu o krążące w internecie zdjęcie, przedstawiające dziecięce ciała… Nie jestem specjalistą od Fotoshopa, nie umiem zweryfikować, czy to fotomontaż czy też nie. Ale prawda o tym procederze jest jeszcze bardziej brutalna, niż zdjęcia i komentarze, jakie tam zamieszczono.

Tak się jednak składa, że dopiero wróciłem ze spotkania, z ludźmi, którzy prowadzili akcję zbierania podpisów pod obywatelskim projektem ustawy przywracającym chorym nienarodzonym dzieciom prawo do życia. Oczywiście, nasi Wybrańcy Narodu po raz kolejny wyrzucili do sejmowego śmietnika ponad 400 tys. podpisów zebranych w ciągu nie całych trzech miesięcy, domagających się prawnej ochrony życia tych najbardziej bezbronnych z ludzi. bł. Matka Teresa z Kalkuty mawiała: „Jeśli matce wolno jest zabić swoje dziecko, cóż może powstrzymać ciebie i mnie…”.

„Na świecie toczy się bitwa, pomiędzy życiem i śmiercią. Po której jesteś stronie?” Pyta Gianna Jessen , (jeśli klikniesz w jej imię i nazwisko, zostaniesz przekierowany na serwis youtube.com, gdzie opowiada ona swoją historię) która przeżyła próbę zabicia jej w trakcie aborcji. Jej historia zainspirowała twórców głośnego w USA i pominiętego w Polsce filmu „October baby”.

Od pewnego czasu obserwuję, jak zwolennicy legalnego zabijania dzieci deklarują, że „są przeciwko aborcji, ale są za prawem do wyboru”. Ciekawe, gdyby ktoś odważył się powiedzieć, jestem przeciw pedofilii, ale jestem za prawem do wyboru, więc uważam że nie powinna być karalna…  Sądzę, że zostałby potraktowany w jedynie akceptowalny w takim wypadku sposób. Zastanawia mnie, dlaczego z taką samą reakcją nie spotykają się ludzie, zezwalający na prawo do zabijania? Dlaczego parlamentarzyści zezwalający na legalne zabijanie dzieci, wybierani są na kolejne kadencje? Gdy w latach dziewięćdziesiątych wprowadzano obecnie obowiązującą ustawę częściowo chroniącą życie (w tamtych czasach był to znaczny postęp), krzyczano, że ustawy nie zmienią obyczajów. Okazało się, że zmieniły. Kiedy dziś Kaja Godek, – matka dziecka z zespołem Downa odpowiada na pytania posłów, opisując m.in. jak traktuje się dziś matkę i nienarodzone dziecko, gdy badanie wykaże chorobę dziecka, większość Polaków przynajmniej deklaruje, poparcie dla zmian w prawie, które obejmą ochroną prawną chore nienarodzone dzieci (jeśli klikniesz w jej imię i nazwisko, zostaniesz przekierowany na serwis youtube.com, gdzie jest jej wystąpienie).

Drastyczne zdjęcia z wystaw Fundacji Pro będą budziły dalej kontrowersje, znajdowane w internecie zdjęcia wciąż będą stawiały pytania o to, czy są fotograficzną dokumentacją barbarzyństwa, czy fotomontażem, póki nie uświadomimy sobie, że dalsze słowa cytowanej na początku piosenki nie odbiegają aż tak daleko od drastycznej rzeczywistości.

„Dzieci się boją zastrzyków,

cyganek i kominiarzy.

A ja się boję śmietników.

Tam leżą cząstki mej twarzy.

Dzieci lubią tulić lalki

Ja do ziemi tulę się z lękiem

Ktoś wrzucił do umywalki

me ciałko ciepłe i miękkie…”

Na indywidualne życzenie wyrażone w e mailu prześlę link do stron pro live, gdzie pokazane jest „na żywo” jak wygląda dziś tzw. „prawo do wyboru”. Ostrzegam, materiał pokazuje całą prawdę bez cenzury. Tylko dla ludzi o mocnych nerwach. Wszystkim polecam obejrzenie Świadectwa Gianny Jassen i Kai Godek. Wystarczy kliknąć w napisane na brązowo ich imiona i nazwiska.

Polowanie z nagonką

Black Lab with Mallard

Fot. ? Zach Cunningham – Fotolia.com

Miejska legenda głosi, że owego czasu dwoje młodych ludzi spacerowało obok parku. W pewnej chwili, młodzieniec będący przednim dżentelmenem, zatrzymał się na chwilę, i oznajmił swojej lubej, że słyszy grę świerszcza. Gdy ta nie dowierzała, podszedł na skraj chodnika i po chwili przyniósł maleńkiego „grajka”. Wrażenie na lubej zrobił nieziemskie, ponieważ zapragnęła, aby dogłębnie wyjaśnił jej, jak to możliwe, że obok ruchliwej ulicy, pośród zgiełku i tłumu przechodniów usłyszał maleńkiego owada. Czytaj dalej Polowanie z nagonką