Stawiając to samo pytanie jeszcze bardziej prowokacyjnie, można zapytać, czy z „Pokolenia JP II” zostało tylko „Pokolenie JP”? Są tacy, co tak twierdzą. Ten jednak, kto w miarę regularnie śledzi mój blog, w tym chociażby ostatni wpis skierowany do Alicji, wyczuwa z pewnością prowokację zarówno w tytule, jak i we wstępnie będącym jego rozwinięciem.
Dziś XIII dzień Papieski, przeżywany pod hasłem: Jan Paweł II – Papież Dialogu. Chociaż sama idea Dnia Papieskiego nawiązuje przede wszystkim do „Habemus Papam” a nie do „Santo Subito” nie sposób oddzielić jednego od drugiego, zwłaszcza w perspektywie rychłej kanonizacji błogosławionego Jana Pawła II.
Wydawać by nam się mogło, że postać Papieża Polaka, to wciąż niekwestionowany autorytet i wzór do naśladowania. Trzymamy się tego od lat, odkąd w oknie Bazyliki Świętego Piotra ukazał się następca Księcia Apostołów pochodzący z Dalekiego Kraju. Niejednokrotnie idziemy duszpasterską „drogą na skróty” używając jako argumentu Jan Paweł II powiedział, Jan Paweł II napisał.
Nie sposób jednak nie zauważyć, że od „Habemus Papam” minęło już trzydzieści pięć lat, a od „Santo Subito” ponad osiem. Oznacza to, że dzisiejsze dzieci, będące w szkołach podstawowych znają postać Papieża Polaka tylko z historii. Stąd też z każdym kolejnym rokiem jego postać będzie odbierana prawdopodobnie tak samo, jak my odbieramy i odczytujemy postaci świętych i błogosławionych z zamierzchłej przeszłości.
Kiedy Jan Paweł II odchodził do „Domu Ojca”, działy się w Polsce i na świecie rzeczy niezwykłe. Wielu stawiało sobie pytanie, jak to możliwe, że naraz znalazło się w nas tyle empatii? Jakim cudem kibice zwaśnionych klubów piłkarskich wiązali ze sobą szaliki z wrogimi do tej pory sobie barwami? Skąd pośród stojących w ulicznych korkach kierowców znalazło się naraz tyle kultury i wyrozumiałości? Dlaczego zwaśnieni od lat ludzie podawali sobie dłonie i przebaczali zadawnione urazy?
Wielu innych jednak mówiło: „zaczekajmy, co z tego będzie. Nie cieszmy się pochopnie”. Ci sami ludzi dziś właśnie udowadniają, czasem z nieukrywaną satysfakcją, że z Pokolenia „JP II” zostało tylko „JP” (pozwolę sobie nie tłumaczyć dosłownie tego skrótu, wychodząc z założenia że dla przeciętnego polskiego internauty jest to „oczywista oczywistość”.)…
Jaka jest prawda? Można by odpowiedzieć, taka, jaka jest dzisiejsza młodzież, a jaka jest, to każdy widzi. Tak przecież w życiu już jest, że sukces ma wielu ojców, ale porażka zazwyczaj jest sierotą. Jako katecheta pracujący siedemnasty rok z młodzieżą na różnych parafiach, mogę jednak wyrazić swój punkt widzenia. Po pierwsze, pokolenie JP II istnieje, i czeka na naszą modlitwę oraz duszpasterskie zaangażowanie. Czeka na świętych i jednocześnie aktywnych kapłanów, którzy nie stracili wiary w to, że następne pokolenia mogą naprawić to, co nam dorosłym nie do końca się udało, że zajmując publiczne urzędy, prowadząc działalność polityczną, gospodarczą czy społeczną, będąc małżonkami, rodzicami, kapłanami i zakonnikami zrealizują w większej części niż my to, czego nauczał błogosławiony Jan Paweł II. To, co wydarzyło się po śmierci bł. Jana Pawła II w Polsce, to dowód na to, że życie wg nauki Mistrza z Nazaretu nie tylko jest możliwe, ale że wręcz konieczne, aby nie stracić nadziei na lepszy świat.
Aby jednak tak się stało, trzeba zadbać o kilka rzeczy. Po pierwsze, a piszę to jako ksiądz katecheta, trzeba nam zrobić głęboki rachunek sumienia za to „czekanie” w chwilach, gdy Duch Święty poruszał sumienia ludzi stojących czasem bardzo daleko od Boga i Kościoła.
Po drugie, trzeba dzieciom i młodzieży pokazać i pozwolić choć częściowo zrozumieć cud tamtych chwil, kiedy na kilka dni staliśmy się brami i siostrami. Nie tylko z nazwy, lecz także poprzez wzajemne podejście do siebie. Będę się upierał wbrew opinii wielu, że był to czas szczególnej łaski dla naszego narodu. Czas, w którym Pan Bóg jakby chciał nam powiedzieć: zobaczcie, czego mogę dokonać poprzez jednego mojego wiernego sługę. On dziś odchodzi do Mnie. Teraz wy, moje sługi i służebnice kontynuujcie jego dzieło. Pokazać dzisiejszemu pokoleniu, że jako dzieci tego samego Ojca jesteśmy braćmi i siostrami, których mimo wszystko wciąż więcej łączy, niż mogłoby nas podzielić, to między innymi pokazywać, że nie tylko Błogosławiony, ale my wszyscy mamy być ludźmi dialogu. Tak jak Jan Paweł II ongiś, tak jak Papież Franciszek dzisiaj.
Po trzecie wreszcie, stanie się to możliwe, kiedy zakończymy adorację „papieskich kremówek” a zaczniemy adorować Tego, „który stanął kiedyś nad brzegiem, szukać ludzi gotowych pójść za Nim, a Którego całym życiem głosił bł. Jan Paweł II. Odkupiciela Człowieka – Jezusa z Nazaretu.
Owocnych refleksji
fot. ? Ks. Mirosław Matuszny
P.S.
Kto chciałby poczuć na nowo atmosferę tamtych dni, zamieściłem w zakładce „kazania” to, które wygłosiłem w miesiąc po odejściu do Pana Jana Pawła II. Link poniżej.
http://www.matuszny.opoka.org.pl/miesiac-po-smierci-jana-pawla-ii/