Mieliśmy zaplanowane na ten rok kilkanaście pielgrzymek. Zapisy szły jak po maśle. Po raz pierwszy tak dobrze. Zresztą listę można zobaczyć na kalendarium, w tym te do Włoch. Bóg jednak miał inne plany. Nie posłał mnie na pielgrzymkę do Italii czy Ziemi Świętej, ale teraz wzywa, aby założyć sutannę i z Imieniem Boga Wszechmogącego, we wspólnocie ze świętymi ruszyć w długą drogę ulicami mojej Parafii a tym samym mojego Miasta. Teraz moją pielgrzymką będzie samotna wędrówka z relikwiami Patrona Miasta opustoszałymi ulicami Lublina. Tak będzie przez najbliższe dni. Będę pielgrzymował wypatrując zapalonych świec w oknach i błogosławił ich, dopóki nie minie zaraza. Jak mawiał klasyk, „do samego końca. Mojego, albo jej”. 😉
Dziś wracając z krótkiej wizyty w domu rodzinnym zaraz po wjeździe do Lublina dostrzegłem chłopca jadącego powoli na rowerze. Na plecach bluzy miał nadrukowany duży pentagram z wpisaną głową kozła. Ewidentnie satanistyczny motyw. Jechałem, aby zdążyć na zapowiedzianą wcześniej procesję po mieście. Przeszyła mnie myśl: Czy takie znaki mają teraz dominować na ulicach? Gdzie jest nadzieja, gdzie zawierzenie Bogu i Jego Matce? Co stało się z wiarą w orędownictwo świętych?
Owszem, od jakiegoś czasu, przynajmniej od kiedy Premier zdecydował o ogłoszeni Stanu Zagrożenia Epidemiologicznego internet zaczął szykować się do swoistej wojny religijnej. Z jednej strony na privach lądowało coraz więcej świętych obrazków z dopiskiem „koniecznie wyślij do wszystkich”. Tak, tzw. łańcuszki. Niestety im mniej w nas wiary, tym więcej zabobonu. Łatwiej jest jednak spamować Matuchną Najświętszą, niż wyszeptać dziesiątek różańca. Łatwiej jest rzucać klątwy i pisać, że jak ktoś przyjmuje komunię św. na rękę, to jest gorszy od dzieciobójców, niż zadać sobie trud, aby przypomnieć, że byli św. akolici tacy jak św. Tarsycjusz, którzy zanosili z narażeniem życia do więzień komunię św., aby chrześcijanie nie umierali bez Chleba Życia. Niestety, piszę to z wielkim żalem i bólem serca, łatwiej jest pomstować na lud, że przyjmuje komunię św. do ust, niż wyjaśnić, że właśnie takie przyjmowanie jest formą zwyczajną, zaś dopuszczone przez Pasterzy przyjęcie na rękę nie powinno oznaczać mniejszego szacunku do Eucharystii. Ba, może warto nawet zwłaszcza teraz, zachęcić nawet wiernych, aby czy przyjmują komunię do ust, czy na rękę uklęknęli, aby nie zatracić czci do najświętszego z sakramentów? Może nawet trzeba pokazać lawaterz i pouczyć, że kapłan po udzieleniu Komunii świętej obmywa pobożnie dłonie, aby nie znieważyć Ciała Pańskiego. Wszak w kruszynce obecny jest taki sam Chrystus jak w dużej hostii. Może ci, którzy przyjęli Ciało Pana na rękę mogliby w drodze do domu powstrzymać się od dotykania czegokolwiek palcami, którymi trzymali Najświętsze Ciało i będąc w domu najpierw pobożnie obmyć ręce? Czyż w formie przyjęcia Eucharystii nie chodzi przede wszystkim o należny S Z A C U N E K?
W czasie próby zaczęliśmy się gubić i reagować dosyć nerwowo. Kłócimy się czy iść do kościoła, czy siedzieć w domu, o to jak przyjmować Pana Jezusa i o to, czy rozsyłanie spamu ze świętych obrazków powstrzyma epidemię. Mamy teraz więcej czasu w domu. Sięgnijmy do solidnej katolickiej katechezy. Stańmy pomiędzy 19.00 a 20.00 z obrazkiem św. Antoniego (jeśli nie mamy, możemy przecież wydrukować z Internetu), krzyżem i świecą w oknie. Zjednoczmy się na modlitwie. Przyjmując Ciało Pańskie róbmy to z jeszcze większym szacunkiem niż dotychczas, pamiętając, jak łatwo jest zbanalizować najświętsze rzeczy. Nieśmy nadzieję, wzrastajmy w wierze i kierujmy się przykazaniami miłości Boga i bliźniego. Kiedyś gdy to wszystko minie popielgrzymujemy znów do naszych świątyń, aby odśpiewać dziękczynne Te Deum, a może i do groby św. Antoniego aby podziękować za ocalone życie i wiarę. Od powietrza, głodu, ognia, wojny i utraty wiary, zachowaj nas Panie…