Wcześniej czy później ten dzień musiał nadejść. Ostatnimi dniami dało się już odczuć ten zbliżający się nieuchronnie moment powrotu do szkół, w tym, do mojej ulubionej formy głoszenia Ewangelii czyli katechezy . Mimo, że w poniedziałek zainaugurowaliśmy uroczyście nowy rok szkolny, to dziś według mojego planu nadszedł czas na pierwsze w tym roku szkolnym katechezy. Zarówno w XXIX LO, jak i w Gimnazjum Śródziemnomorskim.
Czas powrotu do szkół, to czas ponownych spotkań. Z tymi, z którymi rozsatliśmy się w szkołach na czas wakacji, oraz spotykania kolejnych nowych klas, z którymi będzie nam dane pracować w tym roku. Każdy nowy uczeń i każda nowa klasa to nieodparte pytanie o to, kogo Pan Bóg w tym roku postawi na mojej kapłańskiej drodze. Jak ułoży się współpraca i czy dotychczasowi uczniowie wrócą z większą wiarą oraz jakie pytania „przywiozą z wakacji”? Czas da odpowiedź na te i inne pytania.
Jednak początek roku szkolnego to także świetna okazja do solidnego rachunku sumienia i wyciągnięcia wniosków z wcześniejszych lat katechezy. Jak nie powielić wcześniej popełnionych błędów, jak pomóc szukać tej najwłaściwszej z dróg tym młodym ludziom, którzy spoglądają dziś na Kościół i na księdza przez pryzmat nie tylko rodzinnego wychowania, ale także medialnej nagonki, złego towarzystwa czy własnych wątpliwości?
Tego dzisiejszego dnia, bardziej niż w poprzednich miesiącach wracają przed oczy znajome twarze moich uczniów. Jedne rozmpoznaję z daleka, inni czasem podchodzą, pytają czy pamiętam, przypominają szkołę i klasę. Nie ma życiowych reguł i życie nie stoi w miejscu. Czasem wzorowi i zaangażowani w katechezę uczniowie pogubili się i dziś stoją daleko od Boga i Kościoła, inni, może czasem niezauważeni, czasem wątpiący, niekiedy kontestujący moje lekcje przyznają się do mnie, pozdrowią Pana Jezusa i zapytają co słychać. Ale są też i tacy, których Bóg czasem stawia ponownie na mojej drodze. Nasze drogi życia niekiedy krzyżują się na moment. Czasem „przypadkowe”, bo przecież nie ma przypadków spotkanie w urzędzie, warsztacie, kościele. Tych spotkań, twarzy moich byłych uczniów spotykam coraz więcej. Niektórych Bóg ponownie stawia na mojej drodze życia na nieco dłuższą chwilę. Czasem myślę, że może otrzymuję drugą szansę, aby poprawić się przed moim Mistrzem, nadrobić niedokończone zadanie. Dać więcej, niż ci ludzie otrzymali ode mnie przed laty, siedząc w szkolnych ławach. Tego chyba nie wie nikt, poza Bogiem samym. Wszak każdy z nas może w życiu przejść jeszcze pzez niejeden „zwrot akcji”. Jednak Bóg dając człowiekowi wolną wolę sprawił, że nikogo na siłę nie nawrócimy, nie zaciągniemy do nieba za uszy, jak przed dekadami lat niesfornego ucznia.
Dziś jednak Panie proszę Cię w sposób szczególny za wszytskich, których stawiasz na mojej drodze życia. Tych, których stawiasz po raz pierwszy, i tych, w relacjach z którymi dajesz mi kolejną już w moim ich życiu szansę. Czuwaj nad nimi, prowadź ich i błogosław nawet wtedy, kiedy mnie po ludzku opadną już ręce, i tylko serce będzie gdzieś biło w rytm tak dobrze znanych nam słów: „bądź wola Twoja, jako w niebie, tak i na ziemi…”.