Tym razem zupełnie mnie rozłożyło. Od dłuższego czasu zastanawiałem się, co to są tzw. „skomplikowane związki”, w jakie wstępują (nie, nie ani przed ołtarzem, ani wobec urzędnika USC) stali bywalcy Facebook’a. Kiedy jednak przed chwilą zobaczyłem dzieci z piątej klasy SP z takim statusem, nie wiedziałem, żeby użyć starego, znanego określenia, „śmiać się czy płakać”?
Zanim się jednak zdecydowałem, postanowiłem nieco w ten sobotni wieczór się dokształcić z owego praktycznego „gender studies” i korzystając z Internetu poszukać co ma oznaczać takie sformułowanie. Otóż kilku prostych czynnościach przy moim komputerze, w tym po „odsianiu” przez tzw. filtr rodzinny wyników wyszukiwania, trafiam na obrazek faceta tulącego się do konia, grupę „obejmujących się tu i ówdzie ludzi”, oraz obrazek, jakiś demotywator, który przykuł moją uwagę. Podpis pod zdjęciem brzmiał: „Jeśli twój związek jest na tyle skomplikowany, że czujesz potrzebę zaznaczenia tego na Facebooku, jedynym wyjściem jest wyłączenie Facebooka i zajęcie się ratowaniem go, zanim będzie za późno”. Ot współczesna mądrość ludowa.
Na tym w sumie można by zakończyć badanie złożoności owych skomplikowanych związków, gdyby nie fakt, że coraz mniej mówi się o tym, z czego tak na prawdę rodzą się trwałe relacje między ludźmi, nazywane związkami. Koleżeństwo, przyjaźń, znajomość… Powoli odeszły w niepamięć. Dziś Facebook powoli staje się Urzędem Stanu Cywilnego, konfesjonałem, kościołem, a zarazem sądem, oskarżycielem i obrońcą jednocześnie, ośrodkiem badania opinii społecznej. I to wszytko „bez zbędnych formalności”. Ot wystarczy ustawić status, dać lajka i niby sprawy nie było.
Kiedy jednak pracuje się z ludźmi, wszystko jedno, ze starszymi, dziećmi czy młodzieżą, zwykle wraca się z tą samą konkluzją. Chcemy mieć wszytko, byle by bez wysiłku, bez zaangażowania, bez jakichkolwiek zobowiązań. Bo nam się wszytko zwyczajnie należy. Tymczasem przyjaźń wymaga „oswojenia przyjaciela” jak pisze Saint Exupery w „Małym Księciu”. Wówczas człowiek dla swojego przyjaciela nie jest już „jednym ze stu tysięcy innych ludzi.” Lecz nawiązanie relacji przyjacielskich wymaga wysiłku i rodzi zobowiązanie. „Jest się odpowiedzialnym za to, co się oswoiło”. To właśnie z przyjaźni rodzi się później jej najdoskonalsza forma czyli miłość. Niestety „nie ma sklepów z przyjaciółmi”, i nic pod tym względem od czasów Małego Księcia się nie zmieniło, dlatego także dziś, ludzie stają się coraz bardziej samotni. Kiedy zaś umiera przyjaźń, coraz trudniej o prawdziwą, dozgonną miłość. Szczęśliwy ten, kto na czas zrozumie, że bez żadnego wysiłku i bez zobowiązania jedyne co na pewno można to zmarnować sobie życie. Aby jednak zbytnio nie „moralizować” w ten sobotni wieczór, zakończę ten post słowami znanej piosenki:
Ulice odbijają szary smutek nieba
w sercu czuję chłód samotnej nocy
zapach czarnej kawy
filiżanki ciepło
jak przystań gdy wokół
burzy się szaleństwo
Zasłonięte okna
cieniste podwórza
tych cichych dramatów
sceny nie zliczone
gdy sił mi brak śnię
o słonecznych czasach
tak wspólnie z tobą spędzonych
Trudno tak razem być nam ze sobą
bez siebie nie jest lżej
lecz trzeba nam
trzeba dbać o tą miłość
nie wolno stracić jej
nam nie wolno stracić jej
Tak sobie Księże myślę, że nie demonizowałabym tego facebook’a tak bardzo. Dużo ułatwia i nawet jeśli zgadzamy się w kwestii tego, że nie wszystko co przychodzi łatwo jest dla nas dobre, to jednak czasem zwyczajnie nie ma co sobie utrudniać dla zasady. W kontekście zaś relacji, to, co żyje w internecie, jest dużo cenniejsze, prawdziwsze twarzą w twarz. Myślę, że największy problem obecnie, to właśnie nieświadomość tego faktu.
Ależ w najmniejszym stopniu nie mam zamiaru demonizować ani FB, ani cudownego narzędzia jakim jest Internet. Z narzędziami jest ten problem, że to człowiek ich źle używa. To ludzie wystawiają swoje uczucia na „sprzedaż” i „licytację”. Ja też korzystam z FB i innych mediów, jednak podobnie jak nikt nie da dziecku prawa jazdy, tak zastanawiam się, czy nie powinien być bardziej rygorystycznie przestrzegany wiek, od którego można mieć konto na FB…