Mija kolejny dzień, kiedy nasze kościoły świecą pustkami. Od czasu wprowadzenia pierwszych ograniczeń liczba transmisji z mszy i nabożeństw rośnie szybciej, niż chińskie i włoskie statystki chorych razem wzięte. Msze święte transmitują także stacje do tej pory raczej nie kojarzone z katolicyzmem, a przynajmniej jego doktryną. Wielu duchownych zaangażowało się w nawoływanie, aby ludzie pozostali w domach. Cóż, ile razy trzeba by odprawiać, żeby zapewnić przynajmniej minimalny dostęp do mszy św. tym, co przychodzili chociażby wtedy, gdy mogliśmy mieć przynajmniej te 50 osób jednorazowo w kościele? Jako ludzie wiary musimy spoglądać z wiarą na rzeczywistość. Jednak w miarę trwania ograniczeń maski wielu z nas opadają. W czasach szczególnych wychodzi z nas skrywana „druga strona medalu”.
Wielu obwieszcza, że restrykcje są konieczne, bo to wojna. Wojna na śmierć i życie. Co za tym idzie potrzebna jest mobilizacja. W tym samym czasie wielu „zatroskanych katolików”, którzy dla „naszego dobra” nawołują do pozostania w domach, bo przecież są transmisje, uzbrojeni w hasztagi, przyklejeni do komputerów zajęło się rozliczaniem innych, jak postępują w tym trudnym czasie. Na celowniku nie mogło zabraknąć oczywiście Ojca Dyrektora. Dlaczego? Przecież spółki i firmy zrzucają się na sprzęt, ktoś za darmo szyje maski, restauratorzy dowożą jedzenie, właściciele drukarek 3D drukują przyłbice, a Biznesmen z Torunia nie dał ani grosza… Taki jest przekaz, niestety także wielu ludzi uważających się za wierzących. Cóż, jak to powiadają, Boże broń mnie od przyjaciół, bo od wrogów sam się obronię.
Czym jest Radio Maryja dla samotnego człowieka, który teraz na dodatek leży w domu, będąc w największej grupie ryzyka, wie tylko ten, kto bez uprzedzeń choć raz posłuchał takich ludzi. Na chwilę obecną mamy poniżej półtora tysiąca zarażonych, 17 zmarłych i wielką niewiadomą, jak to się wszystko skończy i jak długo potrwa. Nie wiem, jakim trzeba być człowiekiem pozbawionym empatii i minimum obiektywizmu, aby nie rozumieć, że lada chwila ów front nie walki nie tylko o nasze zdrowie, ale także naszą wiarę i naszą kondycję psychiczną może przesunąć się niebezpiecznie blisko. Wszak ci, którzy najgłośniej krzyczą zostańcie w domu pokazują nam zdjęcia z Bergamo, Madrytu i innych miast, z polowymi szpitalami, ciężarówkami wojskowymi wywożącymi zmarłych i trumnami ustawionymi luzem na zewnątrz bądź wewnątrz na dużych przestrzeniach. Wielu z tych ludzi, którzy uważają, że robią wspaniałą robotę dla ludzkości zapomina, że inni, w osamotnieniu, opuszczeniu i teraz jeszcze izolacji czekają na to, „co Bóg da”. Do wielu być może w ich ostatnich chwilach życia, którego nie da się uratować nie dotrze ani ksiądz ani lekarz. Zostanie Katolicki Głos w ich Domu… Dla niektórych z nich być może to ostatnie tygodnie lub może nawet dni. Uderzać w takich czasach jak teraz, w momencie przymusowej izolacji w katolickie media, z takim trudem wywalczone, kosztem wdowiego grosza utrzymywane, to niebywała podłość. Niegodziwość, której nie da się opisać cywilizowanymi słowami.
Ci, którzy tak hejtują Zakonnika z Torunia zapominają, że na wojnie każdy ma swoje role. Są generałowie i są szeregowcy. Kapelani i sanitariuszki. Producenci broni i transportowcy. Dziś wojnę wygrywa się strategią, a nie pospolitym ruszeniem. Czy hejtujemy gastronomię, że nie szyje maseczek? A może krzyczymy na szwaczki, że nie mamy respiratorów? Wejście TV TRWAM na tzw. multipleks pozwala na jej odbiór z nadajników naziemnych. Takich, które mają staruszki nie mające pojęcia o Internecie i bez dostępu do miejskich kablówek. Głos z Torunia jest dla tych ludzi głosem nadziei. Znakiem, że ktoś się za nie jeszcze modli i ktoś o nich pamięta. Zaś przypomnienie, że to wszystko kosztuje i nie są to małe sumy, to przecież nie abstrakcja. Opłaty są, bo Radio i TV TRWAM ponosi je i finansuje z datków wiernych.
Znamy legendy o powstańczych i podziemnych rozgłośniach. Ileż nadziei dawało niektórym słuchanie potajemnie Wolnej Europy i innych stacji nadających z Wolnego Świata w czasach powszechnego zniewolenia? Wiem, zaraz powiecie mi, że wszystkie stacje transmitują dziś msze. A i owszem. Ale napiszę wam więcej. My, nieco starsi pamiętamy narodowe rekolekcje, jakie przeżywaliśmy we wszystkich mediach gdy umierał św. Jan Paweł II. Pamiętamy także to, co było potem. Do owej duchowej kroplówki w kolejnych dniach wstrzykiwane były kolejne porcje „duchowej trucizny”, nienawiści do Kościoła i tego, czego nauczał św. Jan Paweł II. Oczernianie Kościoła i kreowanie „kremówkowego katolicyzmu”, aż po otwartą wojnę z cywilizacją życia i opowiedzenie się po stronie cywilizacji śmierci.
My, katolicy chcemy mieć takie radio i telewizję, za którą codziennie dziękował Bogu św. Jan Paweł II. Chcemy mieć pewność, że ten, któremu udało się z Bożą pomocą stworzyć takie dzieło, Ojciec Tadeusz w tych trudnych czasach będzie mógł kontynuować swoją misję. Sam wiem, jak czuje się człowiek, na którym w ciągu chwili potrafi skupić się hejt i nienawiść. Rozumiem kogoś, kto żyje w ciągłym stanie tłumaczenia się przed władzą kościelną i świecką za inicjatywę i chęć służby Bogu i ludziom.
W mojej parafii przyjąłem zasadę, że w czasach, kiedy zmalały drastycznie i tak małe kwoty zbierane na tace, nikogo o nic nie będę prosił, a jedynie dziękował. Bóg zatroszczy się o swoje dzieło. Póki co doświadczam niesamowitej bliskości i ofiarności tych, którzy są z nami ciałem bądź duchem. Przytaczając jakże znane słowa, mógłbym już dziś powiedzieć, że jeśli moja parafia przetrwa materialnie ten czas próby, to będzie to oznaczało, że „nigdy jeszcze tak wielu nie zawdzięczało tak wiele tak niewielu.” Mowa oczywiście o terytorialnych i duchowych parafianach wspierających moją parafię. Rozumiem jednak, że Ojciec Dyrektor mając odpowiedzialność za katolickie media, które docierają do tych, do których nie daj Bóg być może nawet pogotowie na czas nie będzie mogło dotrzeć, nie mówiąc o kapłanie z sakramentami, mówi otwarcie o tym, że bez funduszy te dzieła nie przetrwają.
Zatem Ojcze Dyrektorze, Alleluja i do przodu! Pamiętam w modlitwie.
Super. Mirku, dziękuję, szczególnie za „Czym jest Radio Maryja dla samotnego człowieka, który teraz na dodatek leży w domu, będąc w największej grupie ryzyka, wie tylko ten, kto bez uprzedzeń choć raz posłuchał takich ludzi.”
dawno nie czytalam artykulu? kazania? ktory az tak otworzylby mi oczy. Bog zaplac.
ma Ksiadz w sobie cos ze sw Jana Vianneya.
Tez mi to dalo do myslenia ” bez uprzedzen posluchac takich ludzi” , jak glupio nie potrafimy tych naszych lusek zdjac z oczu czasem.
Duzo sily dla Ksiedza, pamietam w modlitwie.
Tydzien temu na FB poparłem kogoś kto bronił kościół, kapłanów i ojca Tadeusza. Siedem osób rzuciło się na mnie. Bardzo grzecznie, nie obrażając nikogo walczyłam z nimi przez trzy godziny. W koncu ustali. Powiedziałam każdemu, ze sie modle za nich. Najwięcej mieli do powiedzenia ci którzy nie chodzą do kościoła albo bardzo mało. Rowniez ci ktorzy nie daja zadnych składki do kościoła i na inne charytatywne cele.
Niech Nasza Matka Niebieska, Krolowa Polski Ma w Swojej Opiece Nasz Kosciol Swiety i Wszystkich Kaplanow.
Ach, żeby to tylko o „katolicki” głos chodziło!
Nie kwestionuję wkładu mediów kojarzonych z Radiem Maryja (wszak ono było pierwsze) w przekaz treści religijnych, transmisje nabożeństw, starania formacyjne i organizacyjne, itp., ale wiemy, że obok tych czynności wkradają się do eteru, na wizję oraz na łamy prasowe takie treści, które z prawdziwie katolickim głosem niewiele mają wspólnego i w niczym nie ustępują wspomnianym „porcjom duchowej trucizny” sączonym z innych ośrodków medialnego przekazu.
Owszem, hejt w tę czy w tamtą stronę działaniem jest złym, ale Ojciec Dyrektor też w tej materii świętym nie jest; ba, nawet nie o skrytość go w tym podejrzewam, a tylko na powszechnie znane wypowiedzi zwracam uwagę.
Cała ta sytuacja, w której obecnie się znajdujemy, w której przejawiamy tak wiele nieskoordynowanych działań i egoistycznych trosk, stanowi dla nas głębsze wyzwanie i pewnego rodzaju szansę na uporządkowanie licznych nieprawidłowości występujących w naszym Kościele.
Może zatem, zamiast laurki dla o. Tadeusza, coś bardziej konkretnego Ksiądz Proboszcz zaproponuje?
Proszę zaproponować coś konkretnego – samo napisanie „tylko na powszechnie znane wypowiedzi zwracam uwagę” jakoś nie przemawia do mnie i zapewne do innych; proszę przytoczyć konkrety, a nawet „zaproponować”, to wtedy podyskutujemy… ile w tym „propozycjach faktów i prawdy.
Moi drodzy ksieża. Nie wiem czy piszecie tutaj poważnie czy sie smiejecie z ludzi. Wy zbieracie dla O Rydzyka pieniądze? Na Radio i TV A Siostrom zakonnym brakuje to co potrzebne jest do życia? Wyżywienie, chemia i itd. W którym miejscu w waszym sercu jest Bóg. Przyczynie na oltarzach i po za nim żeby Owsiamówi nie dawać kasy, bo się nie rozlicza A dzisiaj …. proście o pieniądze dla Rydzyka? O Rydzyk się schował i …. ?
Co wy macie w sercu?