„Proszę księdza, niech ksiądz poprosi wszystkich, którzy jeszcze mogą przyjąć Eucharystię, aby duchowo jednoczyli się z nami, aby duchowo adoptowali nas, którzy siedzimy jak za kratami i nie możemy wyjść na ulice. U nas jest już wojsko na ulicach. Przez cały Wielki Post nie możemy uczestniczyć we mszach świętych. Nawet ksiądz nie wie, jak bardzo pragnęłabym teraz przyjąć z kapłańskich dłoni Najświętszy Sakrament”.
Taki telefon odebrałem jeszcze w sobotę. W niedzielę poprosiłem o to tych, którzy byli na mszy św. Nie pisałem o tym przed sobotą, ani nie wstawiłem postu wczoraj, aby znów ludzie złej woli nie bluźnili Imieniu Bożemu, że namawiam na ryzyko tych, którzy się wahają. Klęcząc wieczorem przed Najświętszym sakramentem i odmawiając różaniec wraz z tymi, którzy pozostali po mszy i tymi, którzy towarzyszyli nam modlitwą dzięki transmisji przez internet duchowo pielgrzymowałem po miejscach Nawiedzenia, Narodzenia, po miejscach Galilei, Palestyny i innych. Tam, gdzie Bóg objawiał tajemnice Swojej miłości.
Jednak moja duchowa pielgrzymka musi teraz wyjść poza granice parafii i kościoła. Choć nie wychodzimy ani na krok poza świątynię, sercem i modlitwą jesteśmy z tymi, którzy przez ostatnie dni dzwonili, pisali, dawali znać i zwracali się z prośbą o modlitwę przed Najświętszym Sakramentem. Pielgrzymowałem do miejsc odległych, gdzie jeszcze nie tak dawno organizowaliśmy pielgrzymki, polecałem Bogu znajomych i przyjaciół, którzy teraz w Palestynie, Italii, Chorwacji jak też w innych miejscach Afryki, Ameryki czy też Europy i Azji zostali teraz w samotności, z różańcem w ręku i łączy ich jedno. Głębokie pragnienie modlitwy oraz Chrystusa Eucharystycznego. Rok Eucharystii jest dla wielu rokiem bez Eucharystii.
Wracając z tej duchowej podróży, z tej jakże teraz samotnej DUCHOWEJ pielgrzymki, mijam duchowo lekarzy, którzy wychodzili tej niedzieli z kościoła z jedną tylko prośbą – módlcie się za nas… Wczoraj Episkopat Polski włączył się w akcję „Adoptuj Medyka”. Tak, zwłaszcza teraz potrzeba nam trwania na kolanach, trzeba podtrzymywania zarówno opadających „Abrahamowych rąk”, które wzniesione do modlitwy zaczynają omdlewać, jak też ducha wojowników, którymi są lekarze, ratownicy i służby porządkowe. Każdy ma swoje zadanie, z którego rozliczy kiedyś Bóg.
Ten czas to nie wakacje od wiary. To nie potwierdzenie tezy ateuszy, że Kościół to teatr, a Komunia to „symboliczny wafelek”. Również od naszej wytrwałości i świadectwa wiary zależy, czy nasze kościoły jeszcze kiedyś wypełnią się wiernymi…