Widoki, jakie można dostrzec z okna mknącego samochodu w Uroczystość Wszystkich Świętych oraz w Dzień Zaduszny wydawać by się mogły dokładnie takie same. Widoczne z dala, rozświetlone, milionami ogników cmentarne nekropolie, przypominające, że są takie dni, kiedy zapędzeni w codziennym wirze zajęć ludzie starają się znaleźć choć chwilę czasu na odwiedzenie grobów bliskich, którzy zakończyli swoją ziemską wędrówkę.
Jak zwykle przy tej okazji da się słyszeć również medialny jazgot mający „przykryć” prawdziwą wymowę tych świąt „zamieniając” je w halloween czy bliżej nieokreślone „święto zmarłych”. Najbardziej jest jednak przykro, kiedy duchowni lub rodzice śpieszą z zapewnieniami, że nie ma w tym nic złego, ot niewinna dziecinna zabawa. Ostatnimi czasy, mimo, że na oglądanie telewizji nie mam wiele czasu, moją uwagę zwrócił klip kampanii społecznej, mającej uwrażliwi rodziców na fakt, że dzieci naśladują dorosłych i kopiują niejednokrotnie ich sposób postępowania.
Zostawiając więc na boku cały ów medialny jazgot z jego nadworną orkiestrą w postaci mediów gotowych promować wszystko, co uderza w chrześcijaństwo i cenzurować zdjęcie Giewontu, byle uchronić oczy „wrażliwego” odbiorcy przed widokiem krzyża, czas listopadowych świąt to doskonała okazja, aby pokazać dzieciom, młodzieży i dorosłym czym tak naprawdę jest śmierć i jakie jest do niej nasze podejście.
Wspaniały przykład katechezy napisanej całym swoim życiem o tym, jak żyć i cieszy się młodością, jak cierpieć, i jak godnie umierać dał św. Jan Paweł II. Aby jednak tak przeżywać śmierć, trzeba wierzyć, że jest to przejście z teraźniejszości, do wieczności, z ziemskiej ojczyzny, do Domu Ojca w niebie. Dlatego też im będzie więcej wiary w naszym życiu, tym podejście do śmierci będzie bardziej przepełnione nadzieją niż rozpaczą. Im mniej wiary, tym więcej będzie „oswajania ze śmiercią” na wzór horrorów, halloweenów i przeróżnych maskarad. I niech mi nikt nie mówi, że jest tu jakaś trzecia droga!
Jeśli wierzę, że jest życie wieczne, staram się przeżywać prawdę o świętych obcowaniu, modlę się za tych, którzy już po tej drugiej stronie życia wciąż dorastają w miłości, aby zasiąść do Uczty Niebieskiej, polecam zmarłych w modlitwie wypominkowej, zamawiam za nich msze święte. Jeśli bowiem halloween jest „niewinną zabawą”, to modlitwa za zmarłych staje się nudnym dziwactwem. Tymczasem sentencja przytoczona w tytule każe nam zastanowić się, kto stanie kiedyś nad naszymi grobami, czy zegnie kolana do modlitwy i zamówi w naszej intencji mszę św., czy też przebierze swoje dzieci za upiorne dziwadła i każe im straszyć znajomych i sąsiadów?