Dzienne archiwum: 15 listopada 2014

Z woli Opatrzności, czyli w drodze do nieba ziemskimi ścieżkami

Fot. ? Coloures-pic - Fotolia.com
Fot. ? Coloures-pic – Fotolia.com

Kilka lat temu, w ramach bardzo udanej kampanii społecznej można było zobaczyć klip, na którym elegancko ubrany sprzedawca zachwalał swój produkt. Zapewniał, że ma dostępny wyrób, którym handluje w różnych cenach i rozmiarach. Nawet tapicerka wewnątrz różni się w zależności od modelu. Zapewniał też, że rokrocznie ów produkt zamawiają tysiące ludzi, których bliscy wybierając się w podróż, nie wiedzą, że będzie ona ich ostatnią. Na koniec kamera pokazywała zamykające się wieko trumny. Taki już ludzki los. Nasz los. Nikt z nas nie wie, kiedy podróż lotnicza, kolejowa czy drogowa zamiast do wcześniej obranego celu, stanie się podróżą „one way” w kierunku nieba. Oby tylko nieba!

Ilekroć mamy do czynienia ze śmiercią człowieka, zwłaszcza młodego, świat na chwilę zaczyna wyglądać inaczej. Nabiera innych barw i ukazuje wartości, którym na co dzień nie poświęcamy często zbyt wiele czasu. Dla każdego kierowcy, który jest świadkiem wypadku, moment w którym bezpośrednio styka się walką o życie poszkodowanych w nim ludzi, staje się chwilą, w której przez moment jak bumerang powraca pytanie: co byłoby, gdybym to ja był na miejscu ludzi walczących o życie? Tak przynajmniej do niedawana mi się wydawało. Kiedy jednak widzi się, jak obok wręcz sprasowanych samochodów i płonącego na drodze paliwa, przejeżdża kilka aut nie zatrzymując się, mimo, że na miejscu nie widać nikogo, kto udzielałby pomocy poszkodowanym, jak było to 11.11 na DK nr 19, rodzi się inne pytanie: co stało się z naszym człowieczeństwem? Czy „halloweenowe klimaty” całkowicie już zamieniły powagę, z jaką traktowaliśmy sprawy życia i śmierci, na głupawą zabawę z wyścigiem po cukierki w tle?

„Świat się zmienia”, słyszę jakże często w rozmowach z ludźmi. „Młodzież jest taka i owaka”, mawiają inni, bynajmniej nie traktując tych słów jak komplement. Jeszcze inni wskazują winnych za ten stan rzeczy, często wyliczając jednym tchem winy jednych, rozciągając je na innych. Patrząc obiektywnie na dobro i zło, trzeba przyznać, że owszem, jest tego sporo. W kontekście medialnych komentarzy do synodu poświęconego rodzinie, osobiście słyszałem od wielu ludzi słowa żalu, że zabrakło wsparcia dla tych, którzy walczą o życie zgodne Ewangelią, choć jest im coraz trudniej. Permisywizm moralny, kpiny środowiska, czasem rodzące się zwątpienie, czy wierność, czystość przedmałżeńska mają jeszcze sens? Co dalej z przesłaniem Ewangelii dotyczącym nierozerwalności małżeństwa, świętości ludzkiego ciała, szacunku dla samych siebie i dla innych? Pan Jezus naciskany przez faryzeuszy, aby nakazał zamilknąć tym, którzy śpiewali mu hosanna, powiedział, że jeśli oni umilkną, kamienie wołać będą.

Kiedy z różnych względów coraz trudniej usłyszeć głos dowartościowujący moralność, czyli normalność, a w to miejsce coraz głośniej daje się słyszeć hałas narzucający chore ideologie, czyli patologie, wręcz bezcennym staje się osobiste świadectwo człowieka, kimkolwiek by nie był. Świeckim, czy duchownym. Taki głos, jest jak ów wołający kamień, który krzyczy hosanna Jezusowi, kiedy inni milczą. Boża Opatrzność prowadzi nas tak, aby w każdej chwili naszego życia naprowadzić nas na drogę zbawienia. Te słowa streszczające naukę Katechizmu słyszał zapewne każdy katolik. Kiedy jednak dane jest nam choć przez chwilę, i „niby” przypadkiem, spotkać ludzi, zwłaszcza młodych, których postawą, słowami i zachowaniem człowiek się buduje, warto pamiętać, że nie stało się to przypadkiem. Ma Pani rację, Pani Kingo – to ręka Opatrzności. To niejako pocztówka przesłana nam przez Pana Boga, na odwrocie której napisał: „Pamiętam o Was, i pomogę wam wytrwać. Dajcie mi od siebie, co możecie dać, a JA wezmę to i przemienię w to, co JA Wam mogę dać, i oddam Wam to przemienione. Wtedy zrozumiecie, co znaczy miłość, dobro, prawda i piękno. Pozdrawiam. Wasz Tata z Niebios”.

Czyż nie ma się wówczas takiego wrażenia? Czyż nie chce się wówczas na nowo żyć Ewangelią i dostosowywać swoje życie do niej, zamiast ją naciągać do własnego życia? Wszak całe nasze życie to podróż „one way”, gdziekolwiek byśmy nie podróżowali. Od nas tylko zależy, czy będzie to kierunek do nieba. Łączę pozdrowienia dla uczestników przejazdu „Kraków express” ;), w szczególności Pań Kingi i Aleksandry i życzę wytrwania w dobrym oraz nieustannego doświadczania opieki Bożej Opatrzności.