Mistrzostwa Świata w piłce nożnej dobiegają końca. Okazuje się, że nawet człowiek żyjący zupełnie poza tym piłkarskim świętem, taki jak ja, co rusz napotyka się na relacje z tego wydarzenia. Czas fascynacji piłką nożną mam od dawna już poza sobą. Pamiętając z dzieciństwa Biało-Czerwonych występujących z powodzeniem w meczu o trzecie miejsce, nie bardzo zyskuję motywację do oglądania mundialu, na którym „nasi” nie występują nawet w słynnych trzech meczach „o” – meczu otwarcia, meczu o wszystko i meczu o honor.
No dobrze, w sumie sport i sportowy patriotyzm to nie do końca to samo. Jednak mimo braku reprezentacji Polski na Mundialu, moją uwagę przykuły dwa wydarzenia. Pierwsze, to istny „zalew memów” dotyczący papieży Benedykta XVI i Franciszka, jaki pojawił się w związku z awansem do finału drużyn z Niemiec i Argentyny. Z tego co wyczytałem w Internecie, nawet rzecznik Jego Świątobliwości dementował „fakt prasowy”, jakoby obaj papieże mieli razem oglądać finał. Taka plotka, to ponoć fantazja kibiców, której granice są mocno umowne. Jeden z memów pokazywał grających w koszulkach narodowych reprezentacji papieży, inny Gwardię Szwajcarską rozdzielającą strefy kibiców Niemiec i Argentyny w Watykanie.
Z jednej strony to dość sympatyczne, ocieplające wizerunek Biskupa Rzymu, kiedy uwaga świata nawet przy sportowym wydarzeniu kieruje się w ich stronę. Z drugiej zaś, trochę szkoda, że owo zainteresowanie świata jest dość powierzchowne. Dotyczy często sportowych zainteresowań, upodobań kulinarnych lub innych ciekawostek z życia papieży, kończy się natomiast, kiedy zabierają oni głos w sprawach wiary i moralności. To smutne. Przecież nie ma konfliktu pomiędzy jednym a drugim. Ukazywane zaś ludzkiego oblicza i zainteresowań najwyższych dostojników Kościoła, powinno ułatwiać dotarcie im z przekazem do opinii światowej. Tymczasem ów świat zdaje się stosować dość zagadkową praktykę. Papieży przedstawia jako kibiców, zaś niekiedy sportowców, aktorów lub innych znanych ludzi kreuje na autorytety w kwestii wiary i moralności.
Druga ciekawostka, o jaką otarłem się w związku z Mundialem to ostatnie mecze drużyny z Brazylii. Wysoka przegrana gospodarzy, to dla wielu było zaskoczenie. Masakra, powiadają inni. Szkoda tylko, że nawet o takiej „masakrze” Biało-Czerwoni wciąż nawet nie mogą pomarzyć. W związku z poprzednimi Mistrzostwami, tyle że Europy, krążył dość wymowny dowcip. Pytano się wówczas, co należy zrobić, kiedy Reprezentacja Polski wygra Euro 2012. Odpowiedź nie pozostawiała złudzeń. Należało bowiem wyłączyć „Fifę”, odejść od komputera i położyć się spać.
Reasumując, czy doczekamy się kiedyś co najmniej takich porażek jak Brazylijczycy? Pewnie tak, kiedy nasza młodzież w Dzień Pański odejdzie od komputerów, pójdzie na poranną Eucharystię a popołudniu zamiast hejtować rówieśników na Facebooku pójdzie pokopać piłkę, jak za dawnych lat… Wszak idąc za sugestią Papieża Franciszka trzeba podkreślić, że z Bogiem zawsze się zwycięża, natomiast bez Boga wszystko jest porażką.