W czasach kiedy Internet nie marzył się nawet największym wizjonerom nowoczesności, a ulice , przykościelne place i inne uczęszczane miejsca były regularnie obstawiane przez żebraków, proszących o jałmużnę, pewien zakonnik postanowił zorganizować, jak zostało to wówczas nazwane „rekolekcje dla dziadów”. Pomysł, zwłaszcza dziś mógłby wydawać się tyle szalony, co konieczny. Otóż ów nietuzinkowy kaznodzieja zebrał żebraków z całego miasta, i wyłożył im naukę na temat jałmużny. Pouczył ich, że jeśli cokolwiek otrzymują, to zobowiązuje ich do tego, aby również coś od siebie dać. Cóż jednak może ofiarować żebrak? Okazało się jednak, że owszem, może ofiarować modlitwę za darczyńcę, lub w intencjach przez niego wskazanych. Efekt tych niecodziennych rekolekcji był taki, że ci, którzy ich wysłuchali i zadeklarowali, że będą stosowali ową niecodzienną „wymianę dóbr” (modlitwa za darczyńcę w zamian za jałmużnę), otrzymali legitymację „licencjonowanego dziada”, kaznodzieja zaś ogłosił w mieście, aby wspierać tych, którzy taką licencję posiadają.
Modlitwa za darczyńcę była zresztą czymś naturalnym wśród żebraków tamtych czasów. Warto popytać starsze pokolenie, które ma wiele do powiedzenia na ten temat.
Jak wygląda zaś dawanie i proszenie o jałmużnę w dzisiejszych czasach? Niestety, prawdziwie potrzebujący, wykluczeni, cisi i pokorni zostają często pominięci w owym dziele miłosierdzia. Wszystko zaś dlatego, że nastąpiło wielkie pomylenie pojęć. Najogólniej mówiąc, idea miłosierdzia została zastąpiona ideą socjalizmu. Socjalizm zaś z miłosierdziem nie ma nic wspólnego. Klasyk miłosierdzia bowiem, św. Paweł pisał: „kto nie chce pracować, niech też nie je”, zaś klasyk socjalizmu, nijaki Włodzimierz Ilicz Uljanow (Lenin) głosił: „kto nie pracuje niech nie je”. Oczywiście socjalizm to system, w który nie opiera się na prawdzie, lecz na tzw. „walce klas”. Stąd też dla socjalistów „nierobami i pasożytami” byli ludzie, którzy należeli do innych niż preferowana klas społecznych.
Tym, którym różnica wydaje się nieistotna, spieszę rozjaśnić, że można nie podejmować pracy z różnych powodów: kalectwa, opieki nad dziećmi. Można w ciągu chwili również stracić dorobek całego życia. Stąd też czymś na wskroś ludzkim będzie spieszenie z pomocą ofiarom wypadków, klęsk żywiołowych i katastrof. W przeciwieństwie do socjalizmu, idea miłosierdzia nakazuje spieszyć z pomocą tym właśnie ludziom, mimo, że przecież nie pracują.
Są jednak i tacy żebracy – socjaliści, którzy wychodzą z założenia, że im się pomoc należy, ponieważ reprezentują określoną przynależność klasową i nie pracując, przyzwyczaili się do perfekcyjnego wyciągania z różnych instytucji kościelnych i świeckich zasiłków i zapomóg. O jakiejkolwiek ludzkiej wdzięczności, nie mówiąc już o wspomnianej wyżej „wymianie dóbr” w przypadku tych ludzi nawet mowy być nie może. Iluż to ludzi, korzystając z różnego rodzaju pomocy organizowanej przez Kościół wracając z darami skraca sobie czas pogawędką z innymi obdarowanymi „wieszając wszelkie możliwe psy” na Kościele. Ci są z reguły najbardziej głośni. Do instytucji kościelnych przychodzą bez żenady domagać się pomocy, powołując się na swój katolicyzm, który w niczym nie przeszkadza im w życiu w konkubinacie, nie chodzeniu do kościoła, czy okłamywaniu wszystkich możliwych urzędów, z parafią włącznie, gdyż życie na czyjś koszt wydaje się im najlepszym rozwiązaniem.
Przeglądając FB, często natrafiam na profile, gdzie zwłaszcza dzieci, w rubryce „praca” wpisują: „szlachta baluje, plebs haruje”. Pozostawiam otwartym pytanie, czy są to sytuacje, w których powinniśmy bezkrytycznie wspierać takie właśnie środowiska, podczas, gdy wielu cichych i pokornych, prawdziwie potrzebujących zostaje pominiętych, bo oni wstydzą się nawet o taką pomoc poprosić.
Pytanie wydaje się być tym bardziej zasadne, że Ojciec Święty Franciszek napisał w swojej ostatniej adhortacji: „muszę z bólem stwierdzić, że najgorszą dyskryminacją, jakiej doświadczają ubodzy, jest brak opieki duchowej. Olbrzymia większość ubogich otwarta jest szczególnie na wiarę; potrzebują Boga i nie możemy nie ofiarować im Jego przyjaźni, Jego błogosławieństwa, Jego Słowa, sprawowania Sakramentów i propozycji drogi wzrostu i dojrzewania w wierze. Opcja preferencyjna musi głównie przyjąć formę uprzywilejowanej i priorytetowej opieki duchowej.”
Wydaje się, że jeśli nie posłuchamy słów Papieża, to miłosierdzie zamieni się w socjalizm, a próba zaradzenia nędzy materialnej bez likwidowania nędzy moralnej stanie się studnią bez dna, która nie likwiduje, lecz pogłębia problem ubóstwa i wykluczenia.