Nie, nie mam żadnych „przecieków z Góry” na temat końca świata. O tym wie tylko Bóg i nikt inny. Tyle mówi Pismo św. Kilkanaście dni temu poprosiłem jednak moich młodych „redaktorów”, aby zrobili „mini sondę” w jednym z lubelskich gimnazjów, stawiając dwa pytania: „co byś zrobił, gdybyś wiedział, że jutro będzie koniec świata?” Najciekawsze odpowiedzi, jakie zarejestrowały dziewczyny na dyktafonie to: „Starałabym się uratować moich bliskich”, „Starała bym się spędzić ten dzień z moimi najbliższymi spełniając swoje marzenia i modląc się”, „przede wszystkim spędziła ten czas z przyjaciółmi i rodziną, spełniła swoje marzenia o ile to było możliwe, modliła się i chyba tyle..”, „poszłabym do kościoła, wyspowiadała się, potem bym zadzwoniła do wszystkich, których znam, lub napisała na Facebooku, pogodziła się z nimi, albo im „nawrzucała” – to zależy i upiła bym się (sic!)”.
Przyznam, że kilkanaście lat temu, pracując w innej szkole również prosiłem o zrobienie takiej sondy, więc i tym razem spodziewałem się podobnych wypowiedzi. Praktycznie jedyna większa różnica to ta, że wtedy nie było Facebooka. Modlitwa, pogodzenie się z bliskimi, spełnienie marzeń, czy różnego rodzaju „ucieczki typu alkohol”.
Czy na tyle zasługujemy? Czy gdyby nam dać wszystko o czym marzymy, bylibyśmy spełnieni? Gotowi odejść?
Ile razy staję nad grobem prowadząc pogrzeb, zastanawiam się, czy człowiek na tyle tylko zasługuje. Czy ta dziura w ziemi, to koniec marzeń o szczęściu i miłości? Czy pogoń całym naszym życiem za spełnieniem się, to iluzja, narkotyk, który funduje nam „odlot”, daje speeda do działania, po którym boleśnie budzimy się starzy, schorowani i pozbawieni nadziei, że cokolwiek będzie jeszcze lepiej…?
Dziś Dzień Zaduszny. Czas szczególnej modlitwy, za tych, którzy wciąż oczekują w czyśćcu na swoje spełnienie, bo przecież te miliony ogników rozświetlających cmentarze te chryzantemy, którymi zakwitły nagrobki, wreszcie każde wyszeptane „wieczny odpoczynek” nie mogą nas mylić. To jeszcze nie koniec!