Przedział kolejowy. Siedzą sam na sam nieśmiały młodzieniec i jeszcze bardziej nieśmiała białogłowa. Młodzieniec próbuje zagadywać: „Ma pani piękne włosy.” W odpowiedzi słyszy jedynie: „uhu”. Nie zrażając się kontynuuje „podryw”. „Ale ma pani ładne oczy”. Znowu słyszy tylko „uhu”. Tym razem więc nieco bardziej prowokacyjnie mówi: „Jakie ma pani ładne zęby”. Tym razem białogłowa przełamuje wstyd i pyta:”wsyskie tsy?” Oto prawdziwa oszczędność w wypowiadaniu słów. Gdyby nie dała się sprowokować, pewnie ów uroczy dialog byłby dalej kontynuowany.
Środa, spotkanie Zarządu Opoki jak co tydzień. Nowe projekty, wiele pomysłów i galopujący czas, którego wszyscy ciągle mamy za mało. Powrót z Warszawy, również, jak co tydzień. Tyle, że droga zakorkowana sporo przed Kołbielą. Dzięki temu przeżywam prawdziwą lekcję, którą zafundowałem sobie pięć lat temu, kupując CB radio. Ten, kto został „mobilkiem” montując w swoim samochodzie to cudowne urządzenie, wie, jak wiele można się z niego dowiedzieć. Wie również, że po dziesięciu minutach stania w jakimkolwiek korku, ludzie zwyczajnie zaczynają „wychodzić z siebie”. Nie dziwi już więc beczenie jednego, którego gdyby nie ludzki wygląd można by z czystym sumieniem uznać za barana. Można, choć z trudem przywyknąć do „transmitowania na kanele 19 CB” ciężkostrawnych fragmentów czegoś, co niektórzy nazywają muzyką. Bardziej dziwić się można „karmieniu trolla”, przez święcie oburzone takim zachowaniem „mobilki”, które nie mogąc dostać w swe wychowawcze ręce takich radioamatorów, nie zważając na kryzys, rzucają na prawo i lewo „mięsem”, odmieniając przez wszystkie przypadki owe trzy rzeczowniki i jeden czasownik.
Wreszcie mijam Kołbiel, docieram na miejsce i ochłonąwszy co nieco po dłuższej niż zwykle podróży siadam „za sterami” mojego wysłużonego acera. Sprawdzam, co mądrego ludzie napisali. Poczta pełna reklam, a Fb jak zwykle karmi mnie „zaproszeniami do gier”, oraz wystawiającymi na próbę ową świętą cierpliwość profilami „milusińskich” na których znów pojawia się ta sama „mantra”. Daj mi „lajka” jak popierasz, „daj komentarz, jak jesteś przeciw”. Tudzież: Pytać, bo się nudzę: „ASK”. Gdzieniegdzie trafia się udostępnienie bardziej „pikantnych kawałków” lub zabawa w literki. Miary zniechęcenia dopełnia „Test przyjaźni”, który już znam na pamięć. „Leżę w szpitalu i umieram. Kto mnie odwiedzi, bo chcę wiedzieć, czy mam prawdziwych przyjaciół”… Tak jakoś to leciało.
Cóż, wygląda to na wersję komunikacji interpersonalnej na poziomie „beczenia” do CB Radia, tyle że w wydaniu dzieci.
Ale dość! Gdzieś w pamięci odgrzebuję słowa znanej mi piosenki Perfectu: „Smutne jak trzymany w cyrku wilk
W szponach strachu klucząc wciąż
Usiłują żyć
Księżycowe dzieci
Co na dworcach śpią
Księżycowe dzieci
Które kuszą los
Księżycowe ludzie
Folklor wielkich miast
Księżycowi ludzie
Jak przybysze z gwiazd
Księżycowe dzieci
Które zdradził świat
Księżycowi ludzie
Żyją obok nas
Księżycowe dzieci
Których nie chce nikt
Coraz więcej ich…”
Co sprawia, że nasz dorosły świat „produkuje coraz więcej „księżycowych dzieci?” Nuda, czy samotność? Nie umiem powiedzieć, ale po całym męczącym dniu, w głowie gdzieś kołaczą się słowa Pana Jezusa: „Powiadam wam: Z każdego bezużytecznego słowa, które wypowiedzą ludzie, zdadzą sprawę w dzień sądu. Bo na podstawie słów twoich będziesz uniewinniony i na podstawie słów twoich będziesz potępiony”.
Bądźmy rozważni w doborze używanych słów. Wszak one kształtują rzeczywistość, a dzieci uczą się mowy od dorosłych, i chyba dla wszystkich byłoby lepiej, gdyby w naszych rodzinach i szkołach żyły „niebiańskie”, a nie „księżycowe” dzieci.
jak zwykle po przeczytaniu mam multum rzeczy w głowie, które chciałabym przekazać, a nie bardzo wiem jak.
Ksiądz jak zwykle trafia w sedno..
Księżycowe dzieci.. Chyba w dzisiejszych czasach o nie nie trudno.
Mi skojarzyła się pieśń taka:
„Dziś wróg z ukrycia i bez pancerza w serca uderza nie pozwól, by zniszczył Boga w nas”
Coś w tym jest.. Pancerzy nie ma, a słowa ranią, jak miecze..
Cóż, „Księżycowe dzieci” to smutna gra słów… Człowiek na księżycu, był w drugiej połowie ubiegłego wieku szczytem postępu techniki, uosobieniem wolności. „Zanim Neil Armstrong postawił nogę na Księżycu i wypowiedział słynne słowa ?To mały krok dla człowieka, ale wielki skok dla ludzkości?, poprosił o kilka minut ciszy w eterze, aby móc pomodlić się i podziękować Bogu za to, co za moment miało się w historii ludzkości wydarzyć.” (http://www.opoka.org.pl/biblioteka/P/PS/idziemy200930-ksiezyc.html) Dziś „Księżycowe dzieci” są uosobieniem nie wiary i osiągnięcia Neila Armstronga, lecz „księżycowego krajobrazu” – przerażającej pustki i lekkiego odlotu w przestrzeń, gdzie nie ma już nic…
Dawno, dawno temu rowniez bylam na cb-radiu- jednak po jakims czasie okazalo sie, ze nie pasuje do tamtego „swiata”. Zbyt malo wartosciowych osob, z ktorymi chcialam wtedy nawiazac znajomosc, zaprzyjaznic sie moze. Zbyt malo kultury osobistej co ogromnie razilo mnie. Na koniec przerazila mnie ludzka zawzietosc, msciwosc- za cos czego nie zrobilam. Niestety panowal na cb-radiu „dziki zachod”. Ten byl silny, kto byl „mocny w gebie”. Pogrozki, gluche telefony o kazdej porze dnia i nocy sprawily, ze bezpowrotnie zniknelam z „Eteru CB”. Tam nie dalo sie odnalezc dla siebie chwile wytchnienia i spokoju. Wszyscy mnie rozpoznawali i intrygom nie bylo konca. Kpienia sobie ze mnie, dokuczaniu mi. Internet jest znacznie lepszy, bo tutaj czlowiek ma wybor. Sam dokonuje wyboru do jakiej granicy chce byc anonimowy -czy w ogole chce sie calkowicie ujawnic publicznie i komu? Pozostala mi trwala awersja do cb-radia. Jakis czas temu przypadkowo znalazl mnie znajomy cb-radia podczas wymiany okienek w piwnicach naszego bloku. Zaczal wspominac stare czasy kiedy zglaszalam awarie kierowcom z komunikacji miejskiej z cb-radia przez telefon. Odpowiedzialam mu, ze nie lubie do tamtych czasow powracac. Jednak komputer, internet czy telefon kom. jest o wiele lepszy i niezastapiony. W wirtualnym swiecie nawet kiedy cos zle sie dzieje jest sie w stanie przerwac, zmienic towarzystwo i stone internetowa.